16. Maraton Komandosa dla Pelo i Bereznowskiej. Negative split zwycięzcy [ZDJĘCA]
Opublikowane w sob., 30/11/2019 - 18:55
Artur Pelo zwyciężył w szesnastej edycji legendarnego Maratonu Komandosa, który odbył się w Kokotku koło Lublińca. Trzecie zwycięstwo w trzecim starce w rywalizacji Pań odniosła Patrycja Bereznowska.
Zwycięzca zadziwił wszystkich wynikiem 3:07:57, choć nie był on wcale rekordowy (rekord trasy na poziomie 2:55:40 pięć lat temu ustanowił Piotr Szpigiel). Pogromcy Setki Komandosa na podstawie szacunków po pierwszym okrążeniu spodziewano się na mecie około 10 minut później. Tymczasem Pelo drugą połowę pobiegł o niemal 4 minuty szybciej i to pomimo braku bezpośredniego rywala – Piotr Szpigiel musiał zrezygnować z biegu z przyczyn zdrowotnych a kolejny zawodnik miał sporą stratę.
Artur Pelo zwyciężył z czasem 3:07:57. Do tej pory triumfował w Maratonie Komandosa raz, w 2016 roku (3:03:49), przerywając pasmo zwycięstw Piotra Szpigiela, trwające od roku 2013. - Szkoda, że Piotr musiał zrezygnować. Nie wiem co się stało, ale pewnie jakieś powody zdrowotne… Szkoda, bo ta nasza rywalizacja dodałaby smaku. Ale ja zawsze podkreślam: król Maratonu Komandosa jest tylko jeden i jest to Piotr Szpigiel – mówił Pelo za linią mety.
Jako drugi na mecie zameldował się, zgodnie z przywidywaniami, Jacek Michulec, który uzyskał czas 3:30:50. Na drugim miejscu stanął po raz drugi. Na pytania, kiedy wskoczy o stopień wyżej, odpowiadał ze śmiechem: - Wygram, kiedy przyjmą mnie do wojska. Na pewno będę biegał Maraton Komandosa tak długo, jak zdrowie pozwoli – zapewnił. - Dzisiaj nie była to pełnia formy. Podczas treningów do Setki Komandosa złapałem bardzo poważne zapalenie ścięgna Achillesa i ponad trzy miesiące miałem z głowy, bez treningów.
Trzecie miejsce zajął Artur Błaszczyk (3:42:00).
Wśród pań zaskoczeń nie było, jako pierwsza na mecie zameldowała się Patrycja Bereznowska (4:21:25). Był to jej trzeci start w tej imprezie i jednocześnie trzecie zwycięstwo.
- Dzisiaj biegło się dużo trudniej niż poprzednie razy – przyznała na mecie. - Trzy dni temu zaatakowała mnie choroba wirusowa z wysoką gorączką. Poszłam na basen, okazało się, że w wodzie był jakiś wirus a ja zachlapałam oczy… Powinnam spędzić w łóżku dziesięć dni, teoretycznie. Ale wyszło jak widać… Dzisiaj walczyłam głównie ze sobą i z osłabieniem. Po pierwszych dwóch kilometrach wiedziałam już, że nie utrzymam żadnego dobrego tempa a na półmetku zdziwiłam się, że jestem pierwsza. W sumie nic się nie stało, poza osłabieniem, ale biegło się ciężko. Myślałam też, że będzie chłodniej. Ja w tym słońcu z zapaleniem oczu cierpiałam dodatkowo, były odcinki pod słońce, kiedy nie widziałam prawie nic, mimo okularów. Ale myślę, że dla zdrowych ludzi warunki były dzisiaj niemal idealne.
Drugie miejsce wśród pań zajęła Anna Kurdyk (4:40:09) a trzecie Natalia Adamczyk (4:50:14). Bieg ukończyło 438 zawodników, w tym 36 kobiet.
- Gratuluję wszystkim, którzy odważyli się przyjechać na Maraton Komandosa i sprawdzić jak to jest biegać w mundurze, z plecakiem i z własnym zapleczem żywieniowym. Bo to jednak nie jest zwykły maraton, na którym bufety są co kilka kilometrów. Tutaj trzeba wszystko ze sobą zabrać i nieść na plecach. Chociaż ja akurat picie trzymam w rękach, bo tak mi łatwiej. Różnica między bieganiem tutaj a zwykłym maratonem jest spora. Trzeba dodać około 40 minut – podsumował Artur Pelo.
KM