Arek Skrzypiński: „Sezon uznaję za udany”
Opublikowane w czw., 17/10/2013 - 16:27
Szczeciński hand-biker zakończył już tegoroczne starty. Znów z medalami i sukcesami. Jakimi? Tego dowiecie się już z krótkiego podsumowaniu roku przygotowanego przez samego zawodnika. Polecamy!
2013, rok poolimpijski, Londyn to już historia. Za mną luźniejszy sezon, czas eksperymentów, kolejnych zmian. Mając bagaż doświadczeń spokojnie czekam na Igrzyska w Rio de Janeiro. Co się działo przez te miesiące?
Ciężkie treningi w Szczecinie (trenażer, siłownia, ...) i pierwszy raz za mojego życia zagraniczny wyjazd na reprezentacyjne zgrupowanie (tutaj podziękowania dla trenera kadry Tomka Bartosika za dokonanie cudu). Luty, marzec w słońcu na asfalcie Lanzarote to jest to (a tam przy okazji start we Vuelta Playa Blanca).
Po powrocie badania w Centrum Diagnostyki Sportowej Diagnostix w Wiśle, gdzie można mi na wykresach udowodnić że coś niemożliwego jest możliwe. Powiązało się to w czasie z zacieśnieniem współpracy z dr Jackiem Światem z ORMAsport. Firma Tieto została moim głównym sponsorem, Hypoxico zapewniło trening wysokogórski (w Szczecinie), a AgaReh odnowę biologiczną na najwyższym poziomie. Sunrise Medical wyprodukowało specjalnie dla mnie najlżejszy handbike (na Pucharach Świata UCI ważyło, porównywało). Zostałem ambasadorem miasta Szczecin, Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego i coś dla dzieci, czyli akcji społecznej „Bez Kasku nie jadę”. Mam też solidnego antysponsora, czyli ZUS.
Wiosna
W Wielką Sobotę tradycyjny początek sezonu we francuskim Rosenau (3. miejsce), potem maratony w Hamburgu (2. miejsce) i Krakowie (defekt), i półmaraton w Inowrocławiu (4. miejsce).
Każdy start w Polsce można teraz nazwać małymi Mistrzostwami Świata. Mamy trzech zawodników w pierwszej dziesiątce światowego rankingu UCI i czwartego Krystiana Gierę, który najmniej startował z białym orłem na piersi ze względu na limity miejsc dla krajów. W przyszłym sezonie zapewne jeszcze bardziej naciśnie aby zastąpić w wąskiej kadrze kogoś z grupy Wilk, Skrzypiński, Wandachowicz.
Lato
Sezon w pełni. W czerwcu Puchary Świata we Włoszech (miejsca 3. i 5.) i w Hiszpanii (5. i 7.). Potem mój najcięższy start w życiu, czyli norweskie Styrkeprøven (przejechałem 355 km w 17 godzin w towarzystwie zimna i deszczu).
W lipcu, w Heidelbergu wygrałem najszybszy maraton świata i zostałem jednym ze współtwórców rekordu świata – przejechaliśmy dystans maratonu w 58 minut).
Sierpień to Kanada, a tam ostatnie starty w Pucharze Świata (miejsca 2. i 12. co dało mi generalnie 4. miejsce w PŚ). A w Baie-Comeau odbyły się Mistrzostwa Świata gdzie niestety zabrało finiszu i znalazłem się tuż za podium. Tym samym nie udało mi się obronić tytułu mistrzowskiego z tej samej miejscowości z 2010 roku. Miejsce jest jednak dalej dla Polski bardzo szczęśliwe, ponieważ dwa tytuły mistrzowskie wywalczył Rafał Wilk (wśród pań Renata Kałuża też ma krążki). A w rywalizacji tandemów (panie, panowie) też mamy mistrzów świata.
Jesień, wrzesień
Prawie prosto z samolotu z Kanady jazda do Andrychowa na Mistrzostwa Polski gdzie zdobywam dwa srebrne medale (nie udało się obronić tytułu mistrzowskiego z czasówki). Potem Wrocław Maraton (2. miejsce) i Puchar Europy w czeskiej Pradze (2x 2. miejsce). Na deser podium (3.) w moim ulubionym 40. Berlin Marathon. Finiszować pod Bramą Brandemburską jest fantastycznie.
Sezon uznaję za udany. Potwierdziłem swoje miejsce w ścisłej światowej czołówce.
Koniec, ale ciąg dalszy nastąpi.