Maraton Beskidy: Rodzinny wysiłek od kuchni
Opublikowane w czw., 14/11/2013 - 09:57
- Na Maratonie Beskidy jestem od malowania tras, wieszania plakatów i wszystkiego innego. Gdyby nie moja rodzina, nie byłoby szansy na zrobienia tej imprezy - powiedział nam Edward Dudek, znany biegacz długodystansowy, Spartathlończyk, były reprezentant Polski w biegach narciarskich. Na pomysł Maratonu Beskidy wpadł przy okazji szukania sposobu na uczczenie 75-lecia PZLA.
- Pomyślałem wtedy, że wymyślimy jakiś bieg. Pierwsza edycja miała miejsce 21 lipca 1994 r. Wtedy jeszcze obchodziło się święto 22 lipca. Później nastał czas Spartathlonu, przeżyłem też osobistą tragedię i tak to jakoś ustało - wspomina Edward Dudek.
Maraton wrócił do Radziechów dopiero w 2009 r. i od początku opiera się na pracy rodziny i przyjaciół pomysłodawcy biegu. Zaangażowani są dosłownie wszyscy. Irena Dudek jest kierownikiem organizacyjnym i logistycznym. Dba, by jedzenie dotarło na punkty kontrolne, rozdaje pakiety startowe, sprząta i osobiście gotuje bigos. Dzieci pracują jako zaopatrzeniowcy, obsługa punktów kontrolnych i technicy. Bratanica rozpakowuje i układa statuetki, wyciera podłogi, zbiera resztki.
Każdy robi to, co musi zostać zrobione bez względu na swoją rolę. Główny sędzia biegu, pani Barbara zanim rozstrzygnie spory i uwagi uczestników, zdąży jeszcze skoordynować pracę nad wydawaniem numerów startowych, rozwiąże problemy z rozmiarami koszulek i znajdzie zaginione nożyczki, bez których nie da się rozpakować pucharów.
Garstka ludzi pracowała z ogromnym poświęceniem przez trzy doby. Zadań było wystarczająco dużo, by obdzielić nimi całą gminę, dlatego, gdy biegacze kończyli maraton i odpoczywali w sali Domu Ludowego, do pomocy włączyli się obecni na miejscu dziennikarze oraz goście honorowi. Identyfikatory VIP nie przeszkodziły nikomu w wydawaniu gorącego żurku zmęczonym maratończykom. Po zakończonej imprezie stoły i krzesła wynosili wspólnie: spiker zawodów, znany komentator Wyścigu Pokoju i Tour de Pologne oraz Prezes Związku Grecko-Polskiego i opiekun uczestników Spartathlonu w Grecji.
Edward Dudek już raz zrezygnował z organizacji imprezy. Szybko się okazało, że jednak istnieją ludzie, których nie da się zastąpić. Bez rodziny i przyjaciół komandora biegu, trudno sobie wyobrazić Maraton Beskidy.
IB
Fot. Edward Dudek