Wojciech Kopeć o swoim dublecie w IX biegu Wedla: „Nogi same mnie niosły”
Opublikowane w pon., 24/02/2014 - 15:44
Krótko, ale treściwie Wojciech Kopeć opowiedział nam też o swoim maratońskim wyzwaniu.
Przed Biegiem Wedla mówił pan, że nie jest faworytem, bo obsada imprezy, z Piotrem Łobodzińskim na czele, będzie naprawdę silna. Tymczasem wygrał pan oba biegi - 5,5 km i 9 km, bijąc przy tym rekordy trasy. To była jakaś asekuracja?
Nie. Naprawdę stawka zawodów w Parku Skaryszewskim była bardzo silna. Jednak muszę przyznać, że nogi same mnie niosły. To znaczy, że treningi dają efekty i z tygodnia na tydzień coraz lepiej się prezentuje. Czuje się wypoczęty po ubiegłym sezonie, który był dla mnie bardzo ciężki. Wystartowałem wtedy w 10 maratonach i 10 półmaratonach. Trochę mnie to zmęczyło i postanowiłem, że w tym roku będę startował rzadziej. Dzięki temu może też będę miał lepsze rezultaty.
Jak wyglądają teraz pana treningi?
Obecnie pokonuję około 140-160 km tygodniowo. Jest to zdecydowanie mniej niż w ubiegłym roku. Wtedy biegałem po 200 km plus zawody. Teraz z nowym trenerem Adamem Draczyńskim postanowiliśmy zmniejszyć kilometraż. Wszystko po to, żeby zająć jak najlepsze miejsce za trzy tygodnie w maratonie na Cyprze (Limassol Marathon – red.). Jeśli nogi pozwolą i będzie forma, to wystartuję też w Półmaratonie Warszawskim.
Myślę, że razem z nowym szkoleniowcem idziemy w dobrym kierunku. Pracujemy razem od lipca 2013 r., a już zrobiłem życiówkę na 5 km - 14:23:00, w Grand Junction w Kolorado. Pobiłem też rekord życiowy w półmaratonie - 1:07:37. Nie udało mi się tylko pobić rekordu życiowego w maratonie. Wciąż moja życiówka to 2:22:15 z Knoxville w Tennesse. Na Cyprze w zależności od pogody chciałbym pobiec poniżej 2:20:00.
Czy ciężko jest urwać te dwie, trzy minuty, będąc już na takim wysokim poziomie wytrenowania i biegania?
Chciałbym pobiec życiówkę na Cyprze, ale dystans maratoński ma to do siebie, że niczego nie da się w nim przewidzieć. Czasem po prostu może, jak to się mówi, „odciąć prąd” i zabraknie siły. Do tego trzeba dobrze zjeść, ważna jest podróż i wypoczynek. Nie można zapomnieć o obsadzie, bo warto jest mieć z kim biec, by samemu nie forsować tempa. Myślę, że poprawić się o dwie minuty na takim poziomie jak mój, to nie jest jakaś przepaść czy osiągnięcie. Mógłbym zresztą powiedzieć, że wciąż jest to przecież poziom amatorski, bo na świecie wiele osób biega poniżej 2:20:00 i uważa się za amatora.
Teraz ciężko jest ustalić kto jest amatorem, a kto profesjonalistą...
Nawet w Polsce wiele osób trenuje dwa razy dziennie, a są amatorami. Za takich się uważają. Cóż. Wracając jednak do czasu. Problemy z urywaniem kolejnych sekund od wyniku życiowego zaczynają się od 2:16:00 – 2:15:00. Wtedy trzeba być przygotowanym na ostre bieganie.
Czego Panu więc życzyć oprócz dobrego wyniku na Cyprze?
Zdrowia, bo jest najważniejsze. Założyłem też stowarzyszenie „Team Kopeć” i chciałbym się podzielić wiedzą na temat biegania z osobami, które zaczynają trenować. Mam już swoich podopiecznych. Spotykamy się na treningach. Chciałbym, żeby to się rozwijało.
Powodzenia zatem i do zobaczenia na trasie!
Dzięki bardzo.
Rozmawiał Robert Zakrzewski