Mój 24. Bieg Powstania Warszawskiego
Opublikowane w śr., 30/07/2014 - 08:47
Do startu w biegu Powstania Warszawskiego nie trzeba było mnie długo namawiać. Uczestniczyłem w tej imprezie dwa lata temu i mając w pamięci niepowtarzalną atmosferę tamtego biegu zdecydowałem się i teraz wystartować na dystansie 5 kilometrów.
Jest to bieg, podczas którego czuć klimat wyjątkowego święta biegania połączonego z piękną ideą upamiętnienia powstańców walczących 70 lat temu o naszą wolność. To właśnie dzięki nim możemy dziś uczestniczyć w takich wydarzeniach.
Do biegu przystępowałem z dość dużą dozą niepewności, ze względu na długą przerwę od startów. Na szczęście obawy okazały się niepotrzebne.
Mając do wyboru 5 i 10km wybrałem ten krótszy, żeby lepiej przygotować się szybkościowo do Mistrzostw Polski w biegach ulicznych, które odbędą się w ramach Biegu św. Dominika w Gdańsku. W tygodniu poprzedzającym bieg zrobiłem ostatnią zabawę biegową na krótkich 500-metrowych odcinkach, tak żeby dobrze przygotować się do zamierzonych prędkości – sporo poniżej 3 min/km.
Trasa w Warszawie nie należy do najłatwiejszych, ze względu na zbiegi i podbiegi oraz bruk, po którym biegnie się przez sporą część trasy. Do tego doszły upały, które ostatnimi dniami nie dają nam wytchnienia na treningach.
Start nastąpił o 20:40, a bezpośrednio przed nim kilka tysięcy współuczestników biegu odśpiewało Rotę, co dodało biegowi specyficznego, podniosłego wymiaru. Po wyruszeniu na trasę oderwała się prowadząca grupka, z którą podążałem trasą w tempie w okolicach 2:53 min/km.
Przez Krakowskie Przedmieście, gdzie było pewnie kolejne kilkaset lub nawet kilka tysięcy kibiców, przemknęliśmy niesieni ich dopingiem. Potem mijaliśmy kolejne inscenizacje i w końcu dotarliśmy do sporego zbiegu na Wybrzeże Gdańskie. Wtedy zostało w walce o zwycięstwo już tylko dwóch zawodników.
Dość długa prosta ciągnęła się aż do podbiegu, który prowadził bezpośrednio do mety. Tam zdołałem się oderwać i dobiec do mety jako zwycięzca.
Czas 14:27 zaskoczył mnie pozytywnie. Nie spodziewałem się, że z tak spokojnego treningu jestem w stanie przebiec tak szybko. Ale w sumie jest to dość duża sztuka, żeby zarobić, a się nie narobić :)
Największą nagrodą były gratulacje od powstańców, którym tak naprawdę to ja powinienem dziękować...
Teraz ostatnia prosta do biegu na 10 km i ostatni tydzień, w którym będzie już więcej odpoczywania niż biegania. Do zobaczenia w Gdańsku!
Artur