Maraton Poznański
Opublikowane w pt., 08/08/2014 - 10:58
Relacja Rafała Ławskiego – Ambasadora Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój
W niedzielę 13 października 2013 roku rozegrano już po raz czternasty Maraton Poznański. Impreza po raz wtóry odbywała się na trasie składającej się z jednej pętli. To właściwa decyzja Organizatora, biorąc pod uwagę, iż maraton po raz drugi z rzędu gościł prawie 6000 uczestników – pisze w swoim osobistym podsumowaniu wielkopolskich zawodów Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój. Maratończyk z krwi i kości.
Także i cała organizacja imprezy skupiła się na centrum miasta – biuro zawodów, expo, start i meta w obszarze Międzynarodowych Targów Poznańskich. Założenia chyba spełnione z nawiązką – zdecydowanie bardziej europejski charakter, większa przepustowość i potencjał dalszego rozwoju.
Impreza wyjątkowa
Dla mnie Maraton Poznań to impreza biegowa o szczególnym znaczeniu. Po pierwsze bo mam ją u siebie na miejscu, a po drugie to tu po raz pierwszy zostałem maratończykiem. A chrzest maratoński przeszedłem w roku 2007, w ósmej odsłonie tejże imprezy. Pamiętam wówczas euforię na mecie usytuowanej nad Jeziorem Maltańskim. Wszystko było wyjątkowe, a najbardziej to, że miałem okazję pokonać kilka kilometrów w towarzystwie ówczesnego zastępcy Prezydenta Miasta Poznania – Macieja Frankiewicza.
Wrażenia z pierwszego maratonu chyba dla każdego z nas na pewien sposób są niepowtarzalne. Bezsenna noc przedmaratońska, wielka aura niepewności towarzysząca na starcie, euforia pierwszych kilometrów, stopniowa utrata sił po półmetku, niewidzialna, lecz odczuwalna ściana, na którą natrafia maratończyk. Zaś moment przekroczenia mety to symbol zwycięstwa nad samym sobą, pokonanie własnych słabości, z którymi czasami na co dzień nie możemy sobie poradzić i szukamy wymówek. W rezultacie zaś jesteśmy bogatsi o bezcenne doświadczenia, bardziej świadomi pewnych wartości i otwarci na nowe wyzwania. To tak jakby osobowość została wzbogacona o dodatkowy wymiar. I nie chodzi wyłącznie o bycie lepszym sportowcem, lecz przede wszystkim człowiekiem.
Czy zatem w życiu maratończyka możemy wyróżnić okres przed i po maratoński?
Z perspektywy kilku lat treningów i sezonów startowych jestem pewny pozytywnej odpowiedzi na to pytanie, tak samo jak smaku włoskiej kuchni, jakości szwajcarskich zegarków czy mistycznego majestatu Bieszczad wczesnojesienną porą. Czy więc maraton dla mnie to „just fun” czy też „lifestyle” – powiedziałbym dziś w tym miejscu, iż maraton to już nie tylko fajna impreza biegowa, lecz coś więcej, co można określić mianem pewnej filozofii życia.
Po raz kolejny stanąłem na starcie Maratonu Poznańskiego – niby ta sama impreza, a jednak trochę obca. Wcześniejsze edycje pokonywałem bowiem na innych trasach – inny punkt startu i mety, bardziej kameralne klimaty, bliskie sercu okolice Jeziora Maltańskiego, dwie pętle. Tym razem poczułem jak bardzo zmieniła się ta impreza.