Być, albo nie być eko. O żywności ekologicznej w diecie biegacza słów kilka

 

Być, albo nie być eko. O żywności ekologicznej w diecie biegacza słów kilka


Opublikowane w czw., 21/08/2014 - 11:27

Żywność ekologiczna już od kilku lat zdobywa coraz co większe rzesze zwolenników. Jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest zachowanie zdrowia i to przez możliwie najdłuższy czas. Skoro produkty eko, wręcz „krzyczą” z półek informując, że są w stanie przedłużyć życie w pełni sił, to jest to najlepsza forma zachęty.

Jednak czy faktycznie płacenie 300% więcej na ekologiczne mleko jest w stanie poprawić zdrowie i kondycję w takim samym wymiarze? - pyta i odpowiada Justyna Mizera, sportowy dietetyk Centrum OLIMPIAKOS.

Liczne światowe badania mające na celu porównanie żywności konwencjonalnej z tą ekologiczną pokazują niewielką korzyść na rzecz tych drugich. Przewaga upraw ekologicznych i produktów z nich pochodzących polega na znacznie mniejszej ilości wykorzystanych pestycydów, czyli środków ogólnie uznanych za niewskazane w nadmiernej ilości. Eko plantacje wykorzystują naturalne pestycydy, a ich zawartość w gotowym produkcie jest znikoma, bądź żadna.

Testy z ostatnich lat pokazują, że w 75% przebadanych ekologicznych owoców, warzyw i herbaty pestycydów nie było. Tymczasem tylko 16% konwencjonalnych produktów mogło poszczycić się brakiem pozostałości pestycydów. Jednak z drugiej strony praktyka pokazuje, że farmerzy, którzy stosują owe „ekologiczne” chemikalia, muszą ich zużywać więcej niż tych normalnych, gdyż ich skuteczność jest niższa. Np. naturalne środki grzybobójcze, miedź i siarka, wymagają dawek do 38 kg na hektar, podczas gdy syntetyczne środki około 1,6 kg.

Pomijając kwestię pestycydów, warto też pamiętać, że rolnictwo ekologiczne zwiększa prawdopodobieństwo zatrucia innymi czynnikami – a mianowicie bakteriami. Ze względu na konieczność nawożenia upraw, rolnictwo ekologiczne stosuje obornik i gnojowicę, przez co skażenie bakteriami kałowymi zdarza się nader często. Bakteria E.coli została znaleziona na 10% produktów ekologicznych, podczas gdy tylko na 2% zwykłych. Zdarza się, że żywność „bio” jest skażona salmonellą, co praktycznie nie zdarza się w przypadku tradycyjnych produktów.

Kolejny pojawiający się w mediach argument za produktami ekologicznymi, to fakt, że np. ekologiczne pomidory zawierają więcej witaminy C, a eko truskawki – flawonoidów. Te doniesienia weryfikują badania, które pokazują, że żywność organiczna nie ma żadnej odżywczej przewagi nad tradycyjną. A próbowano tego dowieść przez ponad 50 lat. Bazując na 162 pracach naukowych, wysnuto wniosek, że nie ma żadnych różnic w zawartości 15 najważniejszych składników odżywczych.

Ważniejsze niż to, czy żywność jest normalna czy „bio”, jest np. to, jak długo warzywa i owoce przechowywane są po zbiorze. Np. szpinak traci w ciągu tygodnia połowę zawartości kwasu foliowego. Co ciekawe, zwierzęta, mając do wyboru żywność ekologiczną i zwykłą, często wybierają drugą opcję.

Ważne, by do wszystkiego podchodzić ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli mamy możliwość skorzystania z produktów z małego ogródka/farmy to jak najbardziej będą one miały przewagę nad tymi marketowymi, które wyglądają soczyście w świetle jarzeniowym. Jednak uważajmy na pseudo ekożywność, bo może to bardzo zaboleć naszą kieszeń, a nie mieć przełożenia na zdrowie i kondycję.

UWAGA: Produkty oznaczone jako „eko” czy „bio”, wedle norm muszą się składać minimum w 95% ze składników ekologicznych. Niestety i na to producenci znaleźli obejście, bo umieszczając na etykiecie informację: „wyprodukowano ze składników ekologicznych”, wówczas by było zgodnie z prawem wystarczy 70 % składników ekologicznych. Sprawa jest bezdyskusyjna, jeśli na opakowaniu zobaczymy napis 100 % bio.

Mgr Justyna Mizera sportowy dietetyk Centrum OLIMPIAKOS

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce