Nie będę jak Chrissie Wellington. Będę sobą!
Opublikowane w śr., 23/04/2014 - 22:04
Miałam kilka dobrych dni przerwy. Nie było mnie w Polsce, i nie miałam warunków do biegania. Niestety teraz jest mi bardzo ciężko zacząć regularnie trenować. Późne powroty z pracy nie pomagają. Jednocześnie wiem, że nigdy nie żałuje kiedy już uda mi się zebrać i wybrać nawet na krótki trening.
Podczas świąt wybrałam się w „teren” i... również biegało mi się ciężko. Ciężko było mi wbić się w rytm. Ciężko biegło mi się po zmiennej nawierzchni, pod wiatr. Świąteczne przejedzenie dawało o sobie znać.
Rozmawiałam z kolegą z pracy, który biegał kiedyś zawodowo, na temat dni gdy bieganie „nie idzie” (zwał jak zwał). Czasem zmuszam się po prostu zmusić się do biegania. Wiem, że czasem działa i wracam do domu pełna energii i zrelaksowana, a czasem nie... Myślę jednak, po rozmowie z kolegą, że są czynniki, które wpływają na to, że „ale mi się chce / ale mi się nie chce.
I tak np. niedospanie jest jednym z tych czynników. Za późny lub za wczesny posiłek, zmęczenie, stres to kolejne. Wiem również dobrze, że sport pomaga poczuć się lepiej. Jednak czasem moje ciśnienie podczas biegania zaczyna wzrastać niewspółmiernie do mojej prędkości. Myślę, że są to te dni, kiedy może mam podstawy do „ale mi się nie chce”.
Myślę, że forsowanie organizmu, kiedy jest zmęczony, jest w tym momencie nie dla mnie. Dlatego chce zacząć myśleć o bieganiu jako aktywności mojego organizmu, ktora wymaga planowania. Tak wiec: wybieram się jutro rano na basen na godz. 6 rano. Wiem dobrze, że muszę położyć się wcześnie spać, jeżeli poranny basen ma być nawet opcją, a poranne pływanie ma sprawiać mi minimum przyjemności.
Moje zdemotywowanie zaprowadziło mnie do książki słynnej Chrissie Wellington „Bez Ograniczeń”, czterokrotnej zwyciężczyni MŚ Ironman. Muszę powiedzieć, niestety trafiłam na tę książkę. Cały czas jestem na etapie czytania, wiec nie mam jeszcze pełnego obrazu tej pozycji i samej atletki. Ale mam nadzieję, że moja opinie ulegnie jeszcze zmianie, bo po przeczytaniu jednej trzeciej całości doszłam do wniosku, że jest to opis... choroby.
Jednocześnie podziwiam Chrissy oglądając film na YouTube na temat startów w Ironman. Wiem, że do wygrania trzy razy z rzędu tego morderczego dystansu trzeba przenieść swój trening na „inny poziom”. Jednocześnie ilość negatywnych czynników motywujących Brytyjkę jest zdecydowanie dla mnie zniechęcająca.
Chrissie nie będzie więc dla mnie wzorem do naśladowania. Myślę, że wzorem do naśladowania będę teraz... sama dla siebie. I pójdę pobiegać pomimo tego, że jestem zmęczona, niedospana i strasznie mi się nie chce. Mam również nadzieję, że będę wzorem dla siebie samej również jutro rano, wstając na naukę pływania kraulem już o 5 rano.
Anka