O odzieży kompresyjnej słów kilka. Oraz test
Opublikowane w śr., 16/10/2013 - 09:37
Razem ze wzrostem popularności biegania i triathlonu w Polsce rośnie liczba akcesoriów dostępnych na rynku, których celem jest poprawienie naszej sprawności. Wśród nich zdecydowanie prym wiedzie odzież kompresyjna. Warto zaznaczyć, że przykład płynie z samej góry i to właśnie od zawodowców nauczyliśmy się, że skarpetki czy koszulki z dopiskiem „kompresja” posiadają niemalże cudowne właściwości. Jak jest naprawdę?
O ile liczne badania zdają się potwierdzać właściwości odzieży kompresyjnej – minimalizację wstrząsów i wibracji odbieranych przez mięśnie, ograniczenie mikrourazów oraz przyspieszoną regenerację, to należy zwrócić uwagę na jeden kluczowy, acz często pomijany aspekt – stosowanie kompresji upośledza adaptację powysiłkową, czyli zdolność organizmu do regeneracji po wysiłku fizycznym.
W czasie sezonu przygotowawczego, gdy zależy nam na zbudowaniu formy, naukowcy wykazali, że treningi z mniejszymi obciążeniami, dostosowanymi do naszych możliwości, ale bez podejmowania czynności regeneracyjnych, w dłuższej perspektywie stają się efektywniejsze od tych wykonywanych ze zwiększonymi obciążeniami przy wykorzystaniu czynności regeneracyjnych – takich jak noszenie odzieży kompresyjnej podczas treningu. Tak więc decydując się na kompresję musimy być świadomi, że rozwiązanie to jest dobre gdy regeneracja jest ważniejsza od adaptacji, np. pomiędzy kolejnymi startami.
Testujemy!
Poniżej postaram się wam przybliżyć część garderoby, która znacznie ułatwiła mi bieganie. Chodzi o koszulkę Xbionic Efektor.
Po raz pierwszy zobaczyłem ją na stoisku dzień przed startem w tegorocznym Orlen Warsaw Marathon. Później ta limonkowa koszulka towarzyszyła mi na trasie królewskiego dystansu. Z całą odpowiedzialnością za słowa mogę więc napisać, iż była testowana zarówno podczas krótkich wybiegań jak i tych znacznie dłuższych, dochodzących do 40 km.
Pierwsze wrażenie
Już w trakcie otwierania pudełka naszym oczom ukazują się zapisane małą czcionką akapity, informujące w języku angielskim czytelnika o najwyższej jakości, innowacyjności etc. potwierdzonej wieloma badaniami naukowymi. Całość utrzymana w futurystycznym charakterze ma tylko potęgować powyższe odczucia.
Mała niepozorna, sfałdowana – tak można opisać wściekle zielony kawałek tkaniny, posiadającej charakterystyczne paski „gęsto utkane”, przeplatane paskami o wiele „rzadszej” strukturze, które mogą wzbudzać obawę o wytrzymałość (jak się później okazało zupełnie niesłusznie!). Nie będę szczegółowo opisywał poszczególnych części, gdyż ilość „aktywnych systemów” zajęłaby całą stronę. Warto jedynie zaznaczyć, że jest to odzież kompresyjna o krótkim rękawie, tak więc bardzo ściśle przylega do naszego ciała. Rozmiarówka może wydawać się na pierwszy rzut oka dosyć dziwna - S i M zostały połączone, analogicznie uczyniono w przypadku pozostałych, wyższych rozmiarów.
Podczas biegu
Jeśli chodzi o krótkie wybiegania, na bieżni, koszulka odczuwalnie nasiąkła potem po 5-6 km, co w moim wypadku jest wynikiem więcej niż satysfakcjonującym. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że zakładanie tego typu stroju dla osób, które jednorazowo na bieżni mechanicznej nie pokonują więcej niż 6 km, mija się z celem. Zanim nasze ciało przywyknie do ucisku, my już kończymy trening. Teorię tę zdaje się potwierdzać moje doświadczenie. To właśnie podczas takich krótkich biegów nie byłem zadowolony z Bionica, ale należy zadać pytanie: kto o zdrowych zmysłach zaczynając biegać, kupuje sprzęt skierowany do zaawansowanych biegaczy?
W trakcie biegów na dworze koszulka spisywała się świetnie od pierwszego metra. W przeciwieństwie do biegania na bieżni mechanicznej od początku nie postrzegałem jej obecności na ciele jako krępującej czy też zwyczajnie niewygodnej. Wynika to moim zdaniem z prostego faktu. Na bieżni przy tak małej ilości bodźców, mózg zaczyna się koncentrować na tych trzeciorzędnych, jak stopień przylegania odzieży do ciała.
Największymi atutami są z pewnością: „klimatyzacja” oraz absorpcja potu. Ten pierwszy aspekt łatwo przetestować podczas biegów na zewnątrz, często podczas treningów doświadczałem uczucia wywołującego duży uśmiech na twarzy, mianowicie, za każdym razem gdy wiatr wiał wprost na mnie, niezależnie od siły, zawsze czułem, że pęd powietrza dosłownie zatrzymuje się na materiale, w efekcie organizm nie ulegał wychłodzeniu a ja czułem jakby moje ciało otulała przyjemna materia.
Drugi atut, absorpcję potu, poddałem próbie podczas biegu interwałowego na bieżni balkonowej przy zamkniętych oknach, podczas jednego z bardziej ulewnych dni września. Po piątym kilometrze pot nie tylko znajdował się w specjalnych strefach na klatce i na plecach, ale zaczynał gromadzić się w pozostałych częściach koszulki. Pierwszy raz tak obficie się pociłem korzystając równocześnie z Effektora i nie byłem pewien czy dalszy bieg będzie równie komfortowy, ale o dziwo to właśnie te „cienkie” paski materiału dosyć sprawnie akumulowały pot. Po "zaparowaniu wszystkich szyb" i zejściu z bieżni od razu skierowałem się do łazienki, gdzie po zdjęciu koszulki mogłem ją wyżymać niczym po wyjęciu z wody! Ważne, że ilość wydzielanych płynów nie wpłynęła wyczuwalnie na komfort użytkowania nawet w takich warunkach.
Nie zaobserwowałem żadnej zależności typu: im większy dystans tym większy dyskomfort wynikający z opinania naszego ciała. W moim przekonaniu nie występuje górna granica dystansu, jedynie ta dolna, podczas, której Effektor zwyczajnie nie będzie miał wystarczającej ilości czasu aby się wykazać.
Polecam!
Byłem bardzo zaskoczony tym jak wygodne może być użytkowanie tak niepozornego skrawka materiału, żal może wzbudzać jedynie fakt, że jest zaprojektowany jedynie na te cieplejsze pory roku.
JB