"Bieg kontrolowany". "Bartek i Martyna poza zasięgiem". Mówią medaliści MP w długodystansowym biegu górskim

 

"Bieg kontrolowany". "Bartek i Martyna poza zasięgiem". Mówią medaliści MP w długodystansowym biegu górskim


Opublikowane w pon., 29/04/2019 - 15:20

KAMIL LEŚNIAK (Salco Garmin Team), brązowy medalista MP (3:33:23)

Bardzo się cieszę z trzeciego miejsca, to mój drugi brązowy medal MP na tym dystansie, jestem też nieoficjalnym mistrzem Polski ultra z ubiegłego roku (już po ŁUT 70 km, która miała mieć rangę MP, okazało się, że PZLA nie wpisał imprezy do swojego kalendarza - red.). Jestem zadowolony tym bardziej, że naprawiłem swój błąd z ubiegłego roku i zdobyłem trofeum, które wtedy mogłem wywalczyć.

Kolejna farsa PZLA w biegach górskich. Mistrzostwa Polski ultra, których... nie było!

Ja biegam już trochę „na oparach” z wcześniejszych przygotowań do maratonu ulicznego. Bartek Przedwojewski był zdecydowanym faworytem i udźwignął tę rolę, wiedziałem, że także Krzysiek Bodurka jest w tej chwili dla mnie nieosiągalny. Oczywiście, walczyłem, bo nigdy do końca nie wiadomo, co się wydarzy - jak choćby moja historia sprzed roku, kiedy biegnąc na drugiej pozycji pomyliłem trasę na 31 kilometrze i potem się wycofałem.

Tym razem, choć od początku „leciałem” na trzecim miejscu, podium wcale nie było pewne, bo mocno naciskał mnie Paweł Czerniak. Cały czas bodźcował z tyłu, nawet w pewnym momencie, około 18 kilometra, gdy podkręciłem kostkę i źle mi się zbiegało, był przede mną. A nie biegło mi się komfortowo, nie czułem się dobrze, od 2 tygodni męczą mnie jakieś kaszel i przeziębienie. Wybiegając z drugiego punktu pomiarowego na Obidzy po 23 km, widziałem niedaleko za sobą grupę zawodników i myślałem, żeby tylko dociągnąć, dowieźć to trzecie  miejsce do mety.

Paweł Czerniak był cały czas blisko, tylko jakąś minutę za mną. Bardzo mnie pozytywnie zaskoczył. Myślałem, że od 10 kilometra będę powiększał przewagę, tymczasem wygrałem z nim o niecałe 2 minuty i to w dużym stopniu dlatego, że dużo zyskiwałem na punktach żywieniowych. W ogóle się na nich nie zatrzymywałem, dostawałem picie i jedzenie „w locie” dzięki wsparciu teamu: Miśki Witowskiej, Rafała Klechy i Marcina Ścigalskiego. Drużynowo rozegraliśmy to perfekcyjnie.

Teraz moim celem są czerwcowe mistrzostwa świata w trailu w Portugalii. Medalem w Szczawnicy potwierdziłem, że zasłużyłem na nominację do kadry Polski. W niedzielę wystartuję jeszcze w Wings for Life World Run w Poznaniu, ale potem krótka przerwa i przygotowania do mistrzostw świata. Mam nadzieję, że w Trilhos dos Abutres też uda mi się dobrze pobiec i godnie reprezentować Polskę.


MARTYNA KANTOR (LKB Rudnik / Buff Team) – mistrzyni Polski (3:56:47)

Bardzo się cieszę ze swojego występu: fajny bieg, wszystko mi „siadło”, do 38 km biegło mi się znakomicie, bardzo komfortowo. Na końcówce zaczęłam się już spieszyć, bo poganiał mnie mój chłopak Robert informując, że mam szansę na rekord trasy. Mój trener Marcin Świerc też mi pisał smsy, że mam cisnąć. A skoro kazali, to cisnęłam i już do końca się męczyłam (śmiech).

Byłam bardzo dobrze przygotowana do zawodów w Szczawnicy. Uczciwie przepracowałam zimę, a po poprzednim sezonie, w którym z powodu kontuzji i chorób mało biegałam, byłam głodna startu. Ostatnie zawody w górach zaliczyłam we wrześniu, zatem wręcz przebierałam nogami, żeby już jechać do Szczawnicy i stanąć na starcie! A że od pierwszych kilometrów noga fajnie się kręciła, to też mnie dodatkowo nakręcało. Cieszę się także, że rozegrałam go mądrze w dziedzinie, której dopiero się uczę: jedzenie, picie, kontrolowanie odżywiania. Robert świetnie się spisał jako mój support na Obidzy, a na pozostałych punktach właściwie nie musiałam się zatrzymywać. Tak mieliśmy to przemyślane i wszystko się sprawdziło.

Jadąc do Szczawnicy w ogóle nie myślałam o zwycięstwie czy medalu MP. Najbardziej zależało mi na poprawie wyniku sprzed 3 lat (4:18), gdy byłam trzecia na Wielkiej Prehybie, za Edytą Lewandowską i Dominiką Stelmach.  Chciałam sobie udowodnić, że zrobiłam postęp i znowu stać mnie na mocne bieganie. Udało się, bo wykręciłam świetny czas, złamałam 4 godziny i ustanowiłam rekord trasy, a dodatkowo po raz pierwszy zostałam mistrzynią Polski. Wcześniej kilka razy stałam tylko na trzecim stopniu podium.

Trochę żałuję, że tym razem Edyta zeszła z trasy, bo biegłam sama. Zawsze, kiedy są mocna konkurencja i bezpośrednia rywalizacja, kiedy się przed kimś ucieka, a zwłaszcza jak się goni, szansa na dobry wynik jest jeszcze większa. Tymczasem już na zbiegu na 5 kilometrze minęłam Edytę. Myślałam, że zaraz mnie dogoni, bo jest ode mnie lepsza na podbiegach, ale tak się nie stało. Później dostałam informację, że na Przehybie miałam już 4 i pół minuty przewagi i wiedziałam, że coś musiało się stać. Do końca biegłam już sama.

Mój cel na ten sezon jest bardzo prosty: chcę być szybka i dobra (śmiech). W pierwszej części sezonu skupiam się na startach w kraju, przede mną skyrunningowy Bieg Marduły i 3x Śnieżka na krótszym dystansie. A w drugiej połowie roku - BUFF® Epic Trail i podwójnie punktowany bieg Pucharu Świata w skyrunningu w połowie lipca, na który jedziemy całym teamem. To będzie dla mnie pierwsza poważna okazja zmierzenia się z najlepszymi biegaczkami świata, bo listy startowe są wręcz „wypchane” wielkimi nazwiskami! A na koniec sezonu - OCC 56 km podczas festiwalu UTMB w Chamonix. Zapowiada się więc bardzo ciekawie (uśmiech).


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce