Biegali z nami, odeszli w 2014 roku. Niech spoczywają w pokoju
Opublikowane w pt., 31/10/2014 - 10:13
Paląc światło na grobach bliskich wspomnijmy także tych, którzy towarzyszyli nam na biegowych trasach na całym świecie, a odeszli od nas 2014 roku.
Gdy opadł kurz po rywalizacji elity podczas kwietniowego maratonu w Londynie, cały świat obiegła smutna informacja o zgonie jednego z uczestników biegu. 42-letni Robert Berry zmarł zaraz tuż po biegu. Wystartował by wesprzeć Krajową Fundację Osteoporozy, w tym swoją chorą mamę. Kilka dni po tragedii na konto fundacji wpłynęło kilkadziesiąt tysięcy funtów.
W sierpniu w Pile podczas triathlonowych zawodów Tour de Tri zmarł 27-letni mężczyzna. Mieszkaniec Poznania zasłabł podczas konkurencji rowerowej. Pierwszej pomocy próbował udzielić mu inny uczestnik zawodów, którym był lekarzem, szybko akcję podjęli ratownicy medyczni, niestety mężczyzna zmarł w szpitalu. Według ustaleń, nie były to jego pierwsze zawody, gdyż w lipcu ukończył Enea Poznań Triathlon.
Kilka dni temu, bo 24 października, w RPA w wieku 34. lat w wypadku samochodowym zginął były mistrz świata w biegu na 800m oraz wicemistrz olimpijski z Aten na tym samym dystansie - Mbulaeni Mulaudzi. W swoim kraju był prawdziwą gwiazdą. Jego wynik 1:44,91 z 2008 roku jest aktualnym halowym rekordem RPA na 800 metrów. Karierę zawodniczą zakończył w 2013 roku.
Na początku roku w wieku 82. lat zmarł Chris Chataway – jeden z czołowych brytyjskich lekkoatletów na średnim i długim dystansie w latach 50. Był rekordzistą świata na 5000m z czasem 13:51,6. Był pacemekerem Rogera Bannistera podczas legendarnego biegu na milę w 1954 roku, w którym po raz pierwszy złamano barierę czterech minut. Rok później również sam tego dokonał (3:59,8). W 2006 roku w wieku 75 lat Chataway wystartował w półmaratonie Great North Run. Ukończył go z czasem 1:38:50. W swoim życiu pracował w telewizji BBC, zajmował się polityką, był także dyrektorem banku.
W październiku pożegnaliśmy Marcina Żuka – członka ultramaratońskiego zespołu 4 Deserts Polska. Wraz kolegami ukończył w pięknym stylu dwa z czterech etapów cyklu, rozgrywane na Saharze i Gobi. Z udziału w trzecim zrezygnował niedługo przed startem z powodów osobistych, a jak się później okazało, także zawodowych i zdrowotnych. Człowiek orkiestra, genialny motywator - takim go zapamiętamy.
Niech spoczywają w pokoju.
Red.