Jak Marcin został pisarzem. M. Świerc o swojej książce „Czas na ultra”
Opublikowane w czw., 31/01/2019 - 23:29
5 lutego nakładem wydawnictwa Bezdroża ukaże się książka „Czas na ultra. Biegi górskie metodą Marcina Świerca”. Czołowy biegacz górski świata, zwycięzca ubiegłorocznego TDS na UTMB w Chamonix i trzykrotny triumfator Biegu 7 Dolin na Festiwalu Biegowym w Krynicy postanowił podzielić się swoimi wiedzą i bogatym doświadczeniem na temat ukochanej dyscypliny sportu.
Marcin Świerc:– Już dawno myślałem o książce. Gdy w 2012 roku kończyłem studia na Wydziale Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej, chciałem, żeby praca magisterska była zaczynem, wstępem do książki. Dojrzewałem do tego powolutku, bo ciągle były jakieś zobowiązania, ważniejsze zajęcia. Napisanie książki zajęło mi ponad 2 lata. Dużo czasu zabrało zgromadzenie materiału. To było spore wyzwanie, bo niemal wszystko musiałem zrobić sam. Pomagała mi tylko moja żona Basia. Ja pisałem, a ona sprawdzała, robiła korektę. Myślałem, oczywiście, o jakimś ghostwriterze, ale wydawnictwo nie mogło znaleźć pomocnika do pisania, dwie osoby, które wchodziły w grę, szybko zrezygnowały. Musiałem więc napisać wszystko sam, a pracy było mnóstwo. Szesnaście lat doświadczenia w jednej książce – trzeba umieć to sensownie poukładać.
– Od razu miałeś zamysł, żeby był to poradnik dla biegaczy górskich?
– Tak. Książka ma przede wszystkim pokazać, jak zacząć przygodę z biegami górskimi. Opisuję w niej moją drogę od samego początku, czyli od biegów alpejskich, krótkich poprzez biegi anglosaskie, a potem długi dystans. Chcę podpowiedzieć, doradzić jak dobrze zacząć, żeby się szybko nie „zajechać”. Wiele osób, które się do mnie zgłaszają, chce od razu dużych wyzwań, zaczynać od dystansów ultra, występów na UTMB czy innych wielkich imprezach. A ja ich stopuję, mówię: „Spokojnie, mamy czas, niech ta droga trochę trwa”. Trzeba się przygotowywać powolutku, żeby to nie był skok na głęboką wodę.
– Czego się dowie górski biegacz jak przeczyta Twoją książkę, o jaką wiedzę się wzbogaci?
– To Ty mi powiedz, przecież już czytałeś! (śmiech). Co ja tam będę reklamował, każdy musi sam przeczytać i wyciągnąć wnioski dla siebie. Na pewno staram się pokazać jak podejść do biegania rozsądnie, jak nie robić prostych błędów, jak się przygotować do zawodów, jak powinien wyglądać dzień, czy nawet cały tydzień przed ważnym startem, jak w ogóle zaplanować sezon… Staram się nauczyć oceny, które starty są naprawdę istotne. Mówię, że nie da się być „na fali” cały rok, tylko trzeba wybrać najważniejsze starty i do nich się przygotować. Co do treningu, piszę, jak ważne są systematyczność, samozaparcie i motywacja.
– A jeśli chodzi o sam trening? Dużo szczegółów zdradzasz?
– Pokazuję wiele środków treningowych, które można porównać do przypraw (śmiech). Każdy znajdzie w mojej książce mnóstwo przypraw, spośród których musi wybrać te najbardziej pasujące do jego smaku i doprawić nimi swój trening. Na pewno nie istnieje recepta na idealny trening, ale czytelnik znajdzie u mnie odpowiedź, jak ten możliwie najlepszy trening pod siebie ustawić. Pokazuję, jak dany środek treningowy działa, na co oddziaływuje, w jakiej kolejności je stosować – co po czym. Biegacz znajdzie w mojej książce przepis, jak to wszystko zastosować do swojego biegania. Doradzam także sprzętowo: jak używać zegarka biegowego, jak odczytywać i rozumieć parametry przez niego mierzone (np. zapis tętna). Tłumaczę, dlaczego i jakie zrobić badania podstawowe krwi, zachęcam do badań wydolnościowych. Książka „Czas na ultra” to kompendium wiedzy na temat treningu i przygotowań do sezonu.