Jaro i Rzeźniczek: "Widoki i zdjęcia lepsze od 4:00:00"
Opublikowane w wt., 01/07/2014 - 21:11
Tak naprawdę to zapisałem się na Bieg Rzeźniczka przez przypadek. Dzień wcześniej wyczytałem na jakimś blogu, że w niedzielę od 8 rano zaczynają się zapisy. Tego dnia akurat i tak byłem od rana na nogach więc stwierdziłem, że spróbuję szczęścia i się udało. Wcześniej czytałem kilka relacji z dużego Rzeźnika a także dopingowałem chłopaków z mojego KB Castellanus jak walczyli w ubiegłych latach. Rzeźniczek to 26 km ale w górzystym terenie pasmem pogranicznym. Po zapisach miałem trochę wątpliwości ale Kinga mi je rozwiała. Opłaciłem się i pozostało jedynie czekać do czerwca.
Relacja Jarosława Rupiewicza, Ambasadora Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój
Miałem plan ambitnie się przygotować a wyszło jak zwykle. Ostatnio dość dużo biegam kilometrów więc wydolnościowo było ok. Niestety tylko raz udało mi się wyjść zrobić podbiegi. Po ostatnim górskim bieganiu w Krynicy mięśnie czworogłowe uda czułem przez kilka dni i wiedziałem, że teraz może być podobnie. Zaraz po przybyciu wyszliśmy we trójkę - Aneta, Kinga i Jaro - na 5 kilometrowe rozbieganie i sesję zdjęciową. Aczkolwiek wiedziałem już czego się spodziewać w górach i nie miałem wielkiego strachu przed samą trasą Rzeźniczka.
Strach to się pojawił dzień przed startem. Prognozy meteo przewidywały na czas biegu burze. Trochę mnie ta myśl paraliżowała, że zostanę na szczycie przy walących piorunach. Na szczęście sobotni poranek w Cisnej był pochmurny ale o burzy nie było nic słychać. Jadąc w czwartek z Warszawy przywieźliśmy piękną i ciepłą pogodę – w sam raz na wieczorne ognicho. W piątek zaczęło się już powoli psuć a my poszliśmy po pakiety.
Strony
- 1
- 2
- 3
- 4
- następna ›
- ostatnia »