Marek Grund: „Moja, moja, moja Krynica”
Opublikowane w śr., 16/09/2015 - 09:56
Nocna Piątka
Bieganie „Nocnej piątki” jest mi znane, z poprzednich edycji (dwa lata temu jeszcze 7 km). Doskonale znam profil trasy, jest piękny! 2,5km w górę i 2,5 km w dół. Czyli 101% agresji wyładowanej na podbiegu i najszerszy uśmiech świata na zbiegu razem z rozwiniętymi skrzydłami. Poezja pisana nogami!
Postanowiłem, że krawat będzie mi towarzyszyć dalej. Jak chciałem. tak zrobiłem - zaatakowałem na podbiegu a z góry puściłem nogi i dałem się ponieść jak liść na wietrze.
Miejsce – 20/453, czas – 19:16 min
Po biegu pogawędziliśmy jeszcze trochę z znajomymi i zebraliśmy się na hotele. Dobranoc Krynico. Ale tylko na kilka chwil!
Sobota 12 Września 2015
Wstałem sobie pięknie z uśmiechem na twarzy jak w reklamie, w której zapach kawy wyciąga człowieka z łózka. Moim zapachem była w Krynicy woń maści rozgrzewających współlokatora, który pobiegł na 64km. Biegacze dobrze wiedzą jak rozwala to nozdrza!
Życiowa Dziesiątka
Krawat? No dobra niech tak będzie! Dżentelmeni - ktoś powiedział. Sprawdźmy zatem!
Co zrobić, kiedy dokoła półtora tysiąca biegaczy pragnie tego samego - pokonać 10 km najszybciej w życiu. Wszyscy wiemy, że Krynica/Muszyna to najszybsza „dycha“ w Polsce. Wiara w własne możliwości sięga co raz wyżej wśród biegaczy. Wiara, która pozwala osiągnąć więcej niż ktoś by pomyślał. Dlaczego? Zadajemy sobie dziś pytanie dlaczego tyle ludzi mierzy się z własnymi słabościami ! Biegacze! To oni potrafią odpowiedzieć na to pytanie.
Tłum, tłum ludzi, nazywany biegaczami. Specyficzna grupa walcząca z własnymi słabościami, pokonująca bariery swoich możliwości. Każdy jeden spośród tych setek biegaczy wierzy, że zrobi wszystko na co go stać, a może i jeszcze więcej?
Start o godz. 11 z deptaku w Krynicy. 800m start honorowy do bramy głównej, gdzie nastąpił start ostry. Elita w pierwszy rzędach, a za nimi cała reszta „biegowej wiary“. Wspólne odliczanie od 10....3, 2, 1... i poszły konie po betonie...
Jeden za drugim. Czołówka ukształtowała się bardzo szybko. Tempo nie było zaskakujące, bo wiedzielismy, że biegniemy cały czas z górki. Biegłem z kamerką - miałem podwójny cel - przebiec „dyszkę“ i nakręcić momenty warte uwagi. Nigdy tego nei robiłem, ale starałem się jak tylko mogłem. Łapałem tłum biegaczy ale i w miarę możliwości każdego z osobna, prowokowałem do uśmiechu, szczególnie dziewczyny!
Łapałem piękne górzyste otoczenie, wszystkich kibiców, którzy dopingowali biegaczy, tych najstarszych jak i tych najmłodszych. To właśnie oni przynoszą mi osobiście najwięcej siły. Dla uśmiechu dzieciaków zawsze warto przebiec jeszcze jeden kilometr więcej. Nie będę ukrywał, że kamerka troszkę mi przeszkadzała w pracy rąk, ale skoro się zgodziłem, to zrobię to jak najlepiej, kosztem swojego wyniku – postanowiłem. Prorokiem nie jestem, ale wynik rzeczywiście nie był dla mnie satysfakcjonujący. Może to też przez to ciągłe gadanie do kogoś na trasie. Ale co tam - cel wykonany!
Miejsce – 169/1503, M20 -50/128, czas - 40:25
Po tym biegu znikam na cały dzień z ekipą w przepiękne tereny Krynicy, aby kontynuować resztę planu. Do hotelu wróciłem dopiero przed 24. Dobranoc Krynico. Ale znów na chwil kilka.
Niedziela 13 Września 2015
Ostatni sprawdzian. „Połówka jest dobra na wszystko”
Pożegnalnym biegiem w Krynicy był wymagający półmaraton. 21,097km. Na tym biegu zależało mi najbardziej w tej edycji Festiwalu. To tutaj miałem polecieć w trupa. Tak zrobiłem.
Skoro zacząłem to wszystko w krawacie, to niech towarzyszy mi on do końca – postanawiam. Biegnę znów z kamerką, tym razem przymocowaną do „klaty“, co jest dużo wygodniejsze niż tachanie jej w ręce. Ale o biegu Maruś, o biegu !
Półmaraton to też wyzwanie. Biegaczu! Nie lekceważ żadnego dystansu, bo każdy dystans to inne wyzwanie! Zawsze to sobie powtarzam przed każdym startem. Nie wiem czemu, ale połówka jakoś zawsze dobrze mi się kojarzyła. Uwielbiam biegać ten dystans. Tak było i tym razem.
Postawiłem wszystko na jedna kartę i udało się. Zbieg w stronę Muszny potraktowałem łagodnie, aby się nie spalić przed drugą, o wiele trudniejszą częścią trasy, czyli podbiegiem na Romę. Tę zaś zdobyłem z uśmiechem na twarzy, pokrzykując od czasu do czasu. Na samej Romie - jak to zawsze bywa - z serca wychodzi energia. Uzupełnia moją baterię prawie do pełna, pot spływa z czoła, ręce drżą a nogi podają szybsze tempo.
Ostatni punkt z wodą na trasie - wylałem na głowę ile się dało. Resztki wylałem celowo na wolontariuszkę, której chyba bardzo się to spodobało!
Zaatakowałem zbieg z Romy - to jest ten moment. Moment, w którym wszystkie bóle z Krynicy idą w odstawkę. To jest chwila, w której zamykasz oczy i mimo że jeszcze 2 km do mety, to już ją widzisz! Tak to naprawdę działa!
Rozwinąłem skrzydła, puściłem nogi - niech się dzieje wola nieba, zapierdzielammmm !!!!!!
Coraz więcej braw, coraz więcej okrzyków i uśmiechów. Jeden zakręt, drugi zakręt i jest deptak to już tylko paręset metrów! Po drodze widzę jeszcze mój zespół - pozdrawiam ich serdecznie piekielnym okrzykiem i uderzam dalej przed siebie.
Ostanie 200 metrów - nogi unoszą się w powietrzu, suseł za susłem… I wiesz już gdzie jestem? Tak to ona ostatnia zdobyta meta biegu w Krynicy ! Moja !
Moja, moja, moja ! Krynica !
Miejsce – 49/533, M20 – 18/66, czas - 1:33:50
Krynico dziękuje i do zobaczenia za rok !
Marek Grund, Ambasador Festiwalu Biegów
fot. MaratonyPolskie.pl