Runmageddon Rekrut Warszawa: Błoto, zabawa i kontrowersje
Opublikowane w wt., 26/09/2017 - 09:24
Kolejny raz w tym roku postanowiłem spróbować swoich sił w Runmageddonie. Mam do tej serii biegów OCR sentyment, bo to od Runmageddonu - 2 lata temu - rozpoczęła się moja przygoda z biegami przeszkodowymi.
Relacja Roberta Łopucha, Ambasadora Festiwalu Biegów
Jako współpracownik festiwalowego portalu postanowiłem wystartować w Mistrzostwach Polski Dziennikarzy. I tak też zrobiłem, chociaż miałem małe wątpliwości gdyż tydzień wcześniej dopadł mnie wirus, który uniemożliwił mi jakiekolwiek treningi. Ale mimo tego po nieprzespanej nocy w autobusie do Warszawy, wystartowałem.
Co do mistrzostw, to mam jedną zasadniczą uwagę. Jeśli robi się dedykowaną falę, powinna ona wystartować na początku zawodów, a nie w środku. Oczywiście warunki pogodowe na trasie dla startujących w mistrzostwach były takie same, jednak problemem było już wyprzedzanie. Trudno rywalizować mając przed sobą wiele bawiących się osób. Błoto, woda, rowy, zalew i kolejki na przeszkodach. Kto miał więcej szczęścia, miał większe szanse, bo wyprzedzanie miejscami było niemożliwe. Tu podziękowania dla osób, które przepuściły mnie przed przechodzeniem rurami.
Biegło mi się dobrze, szkoda tylko, że nie bardzo było gdzie biegać, bo ta edycja Runmageddonu, bardziej przypominała… Bieg Katorżnika czyli ciągłe błoto, bagno, rowy, woda z małymi przerwami na ścianki i inne przeszkody.
Wynik, czyli piąte miejsce w kategorii masters (wolę to niż czwarte) i 18. w generalce nie zadowoliły mnie, bo dużo nie brakowało do najlepszych. Jednak obiektywnie muszę stwierdzić, że tego dnia inni byli lepsi i dla Nich wielkie gratulacje.
A co do samych zawodów to organizacja była dobra, trasa ciekawa, nawet pogoda dopisała. Jedna tylko uwaga do przeszkód na końcu trasy. Trylinka - jedni byli zadowoleni bo można było sporo zyskać, ja jednak uważam, że było tam zbyt niebezpiecznie. Fragment trasy wyznaczony do przenoszenia tego kawałka betonu (35 kg plus przyklejone błoto) był koszmarnie śliski i nierówny. Można było zrobić krzywdę sobie lub innym.
I na koniec parę słów o serii Elite, która ma swoje zasady. Szkoda, że te zasady są nieznane wolontariuszom na przeszkodach – szczególnie multirig. Zgodnie z regulaminem można przejść używając rąk lub oddać opaskę, a byłem świadkiem jak zawodnik fali Elite przeszedł… nad przeszkodą, po jej konstrukcji i sędzia nie zareagował i nie zabrał mu opaski.
Podsumowując, Runmageddon próbuje wprowadzać zasady, których nie egzekwuje. Kto przyjedzie, żeby się pobawić będzie zadowolony, ale jak komuś zależy na wyniku, w tym zdobyciu kwalifikacji do mistrzostw Europy czy świata może być zawiedziony. Fair play dla części zawodników to jakaś fikcja. Więc jak ktoś lubi się bawić biegami przeszkodowymi to na Runmageddonie mu się spodoba, ale jak ktoś chce rywalizować to niech wybierze… inne wydarzenie.
Robert Łopuch, Ambasador Festiwalu Biegów