Thames Trot Ultra 50 z Pawłem Pakułą w stawce
Opublikowane w wt., 03/02/2015 - 08:43
Konkurencja
Bieg jest reklamowany jako dobre ultra dla debiutantów, ale nie znaczy to, że startują w nim tylko początkujący. Czołówka jest naprawdę mocna i szybka. Kilka razy bieg wygrał Craig Holgate, ultras z życiówką 7:04:14 na 100 km, 16 zawodnik zeszłorocznych Mistrzostw Świata w biegu na 100 km. Rok temu zrobił 80 km trasy Thames Trot w czasie 5:23:16. Szybko. Drugi zawodnik na mecie także zszedł poniżej 6 godzin.
Sicut melius potuerit
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Gdzie Polska a gdzie Wielka Brytania? Pewnie już się wszyscy czytający domyślili, że wystartuję w tym biegu.
Do udziału w Thames Trot Ultra 50 nie namówił mnie ani ktoś, kto w nim startował ani też nie przeczytałem entuzjastycznej relacji z imprezy. Dlaczego więc Thames Trot? Dlatego, że jako nauczyciel mam ferie i wolny akurat ten jeden weekend. Tydzień przed i tydzień po już odpada, dlatego w kalendarzu imprez szukałem jakiegoś niezbyt długiego biegu ultra w okolicach 6-8 lutego, za granicą, ale z tanim, dobrym dojazdem. Anglia gdzie funkcjonują dobre połączenia tanimi liniami lotniczymi wydawała się wyborem dosyć oczywistym. Wyjazd sportowy chciałem połączyć z wyjazdem turystycznym. Zamierzam zwiedzić Oxford, bo choć spędziłem swego czasu na wyspach kilka miesięcy to w tym sławnym mieście nigdy nie byłem.
Wróćmy do samego biegu...
Organizatorzy nakazują zabranie wyposażenia obowiązkowego w postaci latarki-czołówki, telefonu komórkowego, oraz mapy, najlepiej z kompasem. Na stronie zawodów zaklinają się, że szlak jest dobrze oznaczony, ale poczytałem trochę relacji bloggerów i sprawa wcale nie jest tak oczywista. Ludzie trochę błądzą na trasie, kręcą się tu i tam, nadkładają drogi. Także szlak, choć raczej płaski potrafi być bardzo trudny. Zdjęcia pokazują biegnących po łące zalanej przez wylaną rzekę lub po rozkopanej przez bydło, pełnej błota ścieżce.
Dużo zależy od pogody, jaka się akurat trafi. We wcześniejszych edycjach uczestnicy biegali w temperaturze dochodzącej do -10 stopni, co nieprzyzwyczajeni do mrozów Anglicy określili w późniejszym sprawozdaniu jako „pogoda syberyjska”. W tym roku najprawdopodobniej tęgich mrozów nie będzie, ale stan nasycenia szlaku błotem jest i będzie dla mnie zagadką aż do startu.