Ultra Chojnik – kamienisty „łamignat” i ta trasa
Opublikowane w ndz., 05/06/2016 - 11:04
Meta
Bieg w limicie 20 godzin ukończyło 58 zawodników. Wśród nich nadspodziewanie dużo Litwinów, którzy przyjechali na bieg większą grupą. Oni też stanowili elitę tegorocznego Ultra Chojnika. Bieg w pięknym stylu wygrał Vaidas Zlabys z teamu Salming, kolega znanego w Polsce Gedyminasa Griniusa. Litwin zdeklasował wszystkich uciekając coraz bardziej pogoni. Obsługa punktów mówiła mi, że wpierw przybiegł Litwin a drugi dopiero 2 godziny później. Vaidas Zlabys osiągnął ostatecznie świetny jak na tę trasę czas 11:33:01.
Drugi na mecie Krzysztof Jeżewski przybiegł blisko 3 godziny później (14:14:12). Wyczyn Zlabysa dziwić nie powinien, gdy się o tym zawodniku cokolwiek poczyta. ITRA klasyfikuje go w kategorii „międzynarodowa elita”. Jego 8. miejsce na tegorocznej Transgrancanarii portal irunfar.com określił jako „największą niespodziankę” pierwszej dziesiątki.
Trzecim zawodnikiem na mecie był także Litwin, Arturas Cesnavicius (14:55:00).
Rywalizację wśród Pań wygrała wspomniana wyżej Litwinka Viktorija Tomaseviciene przybiegając z owiniętym chustką kolanem jako 14. zawodniczka OPEN (17:21:03). Dwie ostatnie Panie, Justyna Grzelak i Katarzyna Wołoszyn przybiegły tuż przed upływem limitu czasu zamykając kobiece „pudło”. Wszystkie szczególnie gorąco oklaskiwano, gratulowano, fotografowano i podziwiano. Bardzo ładnie i słusznie, bo po takiej ponad stukilometrowej walce z kamulcami, deszczem i czasami problemami nawigacyjnymi dziewczyny zasłużyły jak nigdy.
Ja sam dotarłem do mety szczęśliwie bez uszczerbku jako 6. zawodnik OPEN i 3. w swojej kategorii wiekowej (16:10:22).
Z biegu wróciłem z lekkim niedosytem ale zadowolony bo impreza generalnie mi się podobała. Trasa, z wyjątkiem kilku newralgicznych miejsc oznaczona była dobrze, faworki zawieszone były wystarczająco gęsto. Góry i widoki ze szczytów były bardzo ładne, pogoda też trafiła się fajna choć krążące w pobliżu burze budziły obawy. Punkty odżywcze zaopatrzone były solidnie. Od miłej obsługi można było dostać kanapki, arbuzy, pomarańcze, kabanosy, jakieś orzechy i chyba rodzynki; do tego banany, pomidorówkę z makaronem, wodę, herbatę i izotonik. Dodatkowo na dwóch spośród 6 punktów odżywczych można było zostawić swój przepak.
Trasa była - jak napisałem wcześniej - trudna technicznie, wymagająca ciągłej koncentracji. Niektórzy po ukończeniu „w kuluarach” narzekali na budowniczych: że zbyt kamienista, za trudna, za mało biegowa. Ja sam lubię trasy szybkie ale nie mam nic przeciwko wolniejszym i trudniejszym technicznie, takim jak ta. W końcu dla wszystkich warunki są takie same. Moim zdaniem trasa jest OK., tylko trzeba wiedzieć, na co się przyjeżdża. Uczestnicy muszą mieć świadomość, że biegnąc Ultra Chojnika będą przez większość czasu pląsać po kamieniach i pomiędzy nimi.
Oczywiście na przyszłość poprawiłbym oznaczenia trasy w newralgicznych punktach. Wydaje mi się, że projektując ją lepiej uniknąć skrzyżowań z własną lub innymi trasami. Z doświadczenia wiem, że ścigający się biegacze nie biegną z mapą w garści i nie mają jej w pamięci tylko podążają za faworkami. Koncentrują się szybkim, ekonomicznym i bezpiecznym brnięciu do przodu. Na zmęczeniu, w ścigackim amoku, a jeszcze przy kiepskim oświetleniu o pomyłkę bardzo łatwo. Jeśli już się koniecznie krzyżuje trasy to najlepiej, gdyby w tym miejscu stał „człowiek-semafor”, wskazujący półprzytomnym, ścigantom właściwy kierunek. Zastanowiłbym się też, czy nie oznaczyć trasy biegu maratońskiego i ultra dwoma różnymi kolorami taśm a nie jedną taką samą, tak jak było teraz.
Niezależnie od tego co wymyślą organizatorzy za rok, czy zmienią trasę czy poprawią oznaczenia, polecam przyszłym startującym ubezpieczyć się samemu. Przejrzeć dokładnie plan trasy, zwrócić uwagę na wszelkie krzyżówki, a przede wszystkim zaopatrzyć się w ślad GPS i według niego lecieć. To wydaje się rozwiązaniem najlepszym.
Paweł Pakuła