Warszawa: Rekruci wylewali siódme poty na Służewcu [ZDJĘCIA, WIDEO]
Opublikowane w sob., 19/07/2014 - 19:35
Team work i kreatywność...
Kreatywność uczestników często zaskakiwała. W przypadku „Tarzana” czyli przejściu na rękach w zwisie, niektórzy wskakiwali na przeszkodę i pokonywali ją górą, zarabiając cenne sekundy. Niektórzy wybierali też przeprawę wpław. Koledzy brali zaś na barki swoje koleżanki, żeby pomóc im pokonaniu w pokonaniu wodnej przeszkody. Na wszystkiego rodzaju ścianach osoby nieznajome służyły „nóżką” lub wciągały kolejnych biegaczy.
Przed samą metą, gdy już wszyscy myśleli o pamiątkowych nieśmiertelnikach i czekającym piwie (tym bezalkoholowym :) czekała jeszcze jedna stroma ściana, czyli prawdziwy Mount Everest. Zmęczenie, kąt nachylenia oraz mokre ubrania sprawiały, że trudno było pokonać to ostatnie utrudnienie. Tu nie było już łańcuchów jak w przypadku innej przeszkody nazwanej swojsko „Deptaniem Szałasu”. Osoby które dostawały się na górę podawały rękę kolejnym. Niestety czasami ciała były zbyt śliskie, by się utrzymać i jedno podejście nie wystarczało. Jednak nikomu nie można odmówić pasji oraz zaangażowania w dążeniach do wdrapania się na szczyt.
Bez kondycji nie ma zabawy
Po biegu każdy mógł czuć wiele satysfakcji z tego że pokonał ten poligon na Torze Wyścigów Konnych. – Super było to, że przy przeszkodach trzeba było współpracować z innymi osobami. Czasami poczekać, aż ktoś poda rękę lub linę. To, że działało się razem a nie tylko samemu, parło do przodu było najbardziej interesujące. Biegłam z kolegą, ale na bieżąco tworzyły się też nowe grupy. Moje przygotowania do tej imprezy? W zeszłym tygodniu trzy razy po 3 km – powiedziała z uśmiechem po biegu Ewa z Warszawy.
Na mecie spotkaliśmy także Andrzeja, który uczestniczył w kwietniowej edycji Runmadedonnu. – Biegło mi się fatalnie. Niestety moja kondycja jest bliska zeru. Reprezentuję AZS Warszawa i hasło Atmosfera Zabawa Sport, jednak najbliżej mi do atmosfery i zabawy. Impreza jest bardzo udana, a ten bieg bardziej mi się podobał niż poprzedni. Było więcej przeszkód i były one ciekawsze. Dodatkowo dopisała pogoda, bo w kwietniu było pochmurno – opowiadał na mecie.
Przede wszystkim zabawa. Dla wszystkich
Z imprezy również zadowolony był dyrektor Runmageddonu. – Jeśli chodzi o atrakcyjność trasy, to jest to impreza wybitna. Start przesunęliśmy, żeby był ciekawszy dla kibiców. Dodatkowo zaprosiliśmy ich na tor, co już samo w sobie jest atrakcją. Tym razem nie było przeszkody linowej. Gdy startowała pierwsza edycja to myśleliśmy, że nikt jej nie pokona. Dokonało tego 13 osób na 700 osób, a to za mało, żeby nazwać to atrakcją dla wszystkich uczestników. Musimy zostawić sobie coś na listopadowy bieg Hardcore – podsumował Jaro Bieniecki.
W niedzielę druga część zmagań rekrutów. Pierwsza sesja wystartuje o godzinie 10:00.
Tak było dziś na Służewcu:
txt & fot. RZ
video: GR