„Mój przyjaciel Ketonal”. Sahara Daniela Lewczuka

 

„Mój przyjaciel Ketonal”. Sahara Daniela Lewczuka


Opublikowane w śr., 12/03/2014 - 09:38

Sahara Race, Daniel Lewczuk

W lutym Daniel Lewczuk, wraz z trójką dużo bardziej doświadczonych kolegów z teamu 4 Deserts Polska, ukończył słynny Sahara Race – pierwszą „lewę” tego pustynnego cyklu. Po powrocie do kraju opowiedział naszemu portalowi szczegółowo o swoich przygotowaniach do imprezy i 6-dniowych zmaganiach z pustynią. Ale przede wszystkim o walce z własnymi słabościami na pustynnych bezdrożach. Z każdą kolejną minutą rozmowy potwierdzał nasze przypuszczenia, że to, co zrobił, było czystym szaleństwem. Ale i aktem heroizmu. Potrzebnym czy nie – sami oceńcie. I zdecydujcie, czy kiedyś zechcecie pójść w jego ślady.

Jak długo Pan biega?

Chyba lepiej będzie jak odpowiem na pytanie – „od kiedy się ruszam” (śmiech). Jakieś 18 miesięcy temu powiedziałem sobie, że nadszedł czas, by trochę się znów poruszać. Zatęskniłem za ruchem, za sportem, za duchem walki, za współzawodnictwem, adrenaliną, za wspomnieniami młodości i aktywności sportowej.

Jakie były pana pierwsze kroki po powrocie do aktywności?  

Zacząłem tradycyjnie. Od kilometra joggingu, później dwóch, później 5km, 10km, 15km i postanowiłem spróbować „połówki”. Niespełna rok temu, 24 marca, wystartowałem w Półmaratonie Warszawskim. Nie pamiętam dokładnie miejsca, ale uplasowałem się gdzieś w połowie stawki. Cieszyłem się, że ukończyłem tę imprezę.

To był pana pierwszy start w imprezie masowej?

To było absolutnie nowe dla mnie doświadczenie. Biegłem w tłumie ludzi, zachwycony atmosferą, wszechogarniającym tupotem.

Jakie sportowe wrażenia wyniósł pan z imprezy?

To była dla mnie lekcja pokory. Na 12. kilometrze wyprzedziła mnie przepiękna dziewczyna, której nie mogłem dogonić, mimo że męska duma krzyczała „nie daj się”. Swoje apogeum przeżyłem na 17. kilometrze, gdy wyprzedził mnie pan, który miał grubo powyżej 70 lat. Masakra. Poznałem swoje miejsce w szeregu. Przede mną była długa droga….

Czyli Sahara Race był dla pana dopiero pierwszym biegiem powyżej dystansu półmaratońskiego? 

To prawda. W zasadzie 21 km przebiegłem tylko trzy razy w życiu. Na treningu, na Półmaratonie Warszawskim, a później, we wrześniu, na Ironmanie 70.3 w Austrii.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce