Marathon Amsterdam Ambasadora. „Nogi miały jeszcze siły”
Opublikowane w wt., 22/12/2015 - 15:20
Po Orlen Warsaw Marathonie nastąpił u mnie czas kilkudniowego roztrenowania, a zarazem poprawiania błędów jakie zrobiłem podczas stosowania własnej diety. Potem nastąpił etap biegania pod krótkie dystanse do 10 km i wskoczenia ponownie w treningi pod maraton. Maraton jesienny był najważniejszym startem w całym sezonie.
Paweł Góralczyk, Ambasador Festiwalu Biegów
Otwartym pozostawało pytanie - gdzie pobiec. Mam sporo znajomych z Krakowa i na samym początku wchodziły 3 maratony. Rozważałem Poznań, Lizbonę i Amsterdam. Pytałem znajomych, którzy biegali już w Lizbonie o trasę i... szybko odpuścilem tę imprezę. Zadecydował pofalowany profil, liczne zbiegi i podbiegi. Analizowałem te składowe, bo chciałem pobiec po rekord życiowy.
Zadecydował...
Analizowałem też Ranking Najlepszych Polskich Maratończyków, pierwszą 100 setkę zestawienia, by zobaczyć gdzie padają najlepsze wyniki i w jakich miastach. Pojawił się kilka razy Maraton Poznań, z kolei TCS Amsterdam Marathonu do setnego miejsca nie miał żadnego wyniku poniżej 2:39:00. Postanowiłem publicznie zapytać o profil trasy TCS Amsterdam Marathon i - jak się okazało - jest to podobno drugi najbardziej płaski maraton w Europie - na pierwszym miejscu jest oczywiście maraton w Berlinie, podczas którego regularnie padają rekordy świata.
Podczas 6. PZU Festiwalu Biegowego w Krynicy spotkałem się z zaprzyjaźnionymi zawodnikami Eskadry Kraków - Piotrem Majcherem, Beatą Majcher, Piotrem Szopa. Omówiliśmy sprawy dotyczace TCS Amsterdam Marathonu. Zgłosiłem ostateczną decyzje do sponsora, a zarazem swojego pracodawcy - TMT WADOWICE (budownictwo) oraz do swojego klubu - KS AZS AWF KRAKÓW, a także trenera Tomasza Brachmana. Gdy zapadły ostateczne decyzje co do wyjazdu, ruszyliśmy z przygotowaniami i szacowaniem kosztów. 18 października zbliżał się nieubłaganie.
Dzięki koledzy!
Tak naprawdę... nie miałem czasu się niczym zając. Na budowie pracuje po 8 lub 9 godzin dziennie, po czym co drugi dzień wykonuję 2-godzinny trening w drugim zakresie – po takiej dawce człowiek marzył już tylko o odpoczynku. Do tego dochodziła sprawność obowiązkowa. Dlatego dziękuje obu Piotrkom za zorganizowanie wyjazdu.
Do Amsterdamu wyruszyliśmy w piątek zaraz po 7:00 rano z Krakowa. Jechaliśmy osobowym samochodem. Po drodze było kilka postojów. Mieliśmy wynajęty hotel 40 km od Amsterdamu - nazywa się Van der Valk Hotel Amersfoort, w mieście Amersfoort, a cena pokoju to około 30 euro za osobodzień. Zameldowaliśmy się, zjedliśmy śniadanie. Potem posiedzieliśmy trochę, omówiliśmy następny dzień.
W przedstartową sobotę spaliśmy ile się dało, by zregenerować się po podróży. Po śniadaniu i kawie pojechaliśmy do Amsterdamu odebrać pakiety startowe i zwiedzić trochę miasta. Do stolicy dojechaliśmy szybko. A więc pakiety startowe, potem EXPO zlokalizowane w dwóch dyżych halach sportowych. Pasta Party było późno,m bo od 18:00 do 20:00. Pakiet startowy szału nie wywołał, nawet powiem, że jak na 70 euro to było ubogo. Był numer startowy, woda. Reszta to ulotki i chip - w razie konieczności udzielenia pomocy służba medyczna miała dane biegacza już pod ręką.
Kolejny punkt pobytu to Olympisch Stadion, skąd następnego dnia startował i kończył się maraton. Była też wizyta i w samym centrum. Grzechem było nie udać się na Red Light District (czerwona ulica) gdzie można było popatrzeć na „co nieco” przed startem. Zaraz obok czerwonej ulicy i w samym centrum są Coffee Shopy, gdzie można legalnie zakupić marihuanę. Można, ale nie trzeba.
Potem udaliśmy się do znanego kościoła Oude Kerk, gdzie pośrodku dzielnicy stoi niewielki pomnik... prostytutki z brązu. Był też czas Wesołe Miasteczko, znów w centrym. I kanały wodne gdzie - są w całym Amsterdamie, co mi się bardzo podobało. Amsterdam - jeżeli chodzi o sport – to aktywne miasto. Bardzo dużo ludzi jeździ na rowerach, są tu tysiące kilometrów ścieżek rowerowych.
Powrót do hotelu. Warunki bytowe na 4 gwiazdki. Po kolacji znów narada, dotycząca już samego maratonu.