Herbalife Ironman 70.3 Gdynia – Igrzyska dla amatora
Opublikowane w śr., 10/08/2016 - 09:48
Niektórzy mówią, że triathlon jest sportem dla niespełnionych biegaczy. Jak w każdym powiedzeniu można odkryć pozytywny jego wydźwięk jak i mniej optymistyczny – pisze Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegów, triathlonista-amator, uczestnik Herbalife Ironman 70.3 Gdynia w edycji 2016.
Dla regularnego biegacza, triathlon z pewnością jest doskonałą odskocznią od codziennej biegowej rutyny i wzbogacenia narzędzi treningowych o kilka elementów sportów uzupełniających. Przy okazji można odkryć walory ciepłych czy czasem wręcz gorących okresów wiosenno letnich i oddać się przyjemniejszym formom trenowania. Bo przecież trening na basenie lub rowerze może przynieść wiele dobrego i uaktywnić grupy mięśniowe, które zostały zaniedbane w okresie zimowych przebieżek.
Triathlon jest bardzo ciekawą propozycją zwłaszcza dla tych, których grafik nie przewiduje ambitnej życiówki w maratonie w okresie jesiennym i nie musi tym samym ograniczać się wyłącznie do biegania. Jeśli treningi pod katem triathlonu są odpowiednio dawkowane i różnicowane, nawet ryzyko kontuzji jest niewielkie. Dla zaawansowanego biegacza z pewnością rower w początkowej fazie będzie zdecydowanie przyjemniejszy pokonując trasę na wysokiej kadencji. Może i prędkość nie będzie aż atak duża, lecz przy optymalnym nawadnianiu i odżywianiu można zaoszczędzić sporo energii na ostatnią część triathlonu – bieganie.
Kiedy już dobraliśmy rozważnie treningi, warto dobrać odpowiedni motywator i cel gotowy – triathlon na najwyższym poziomie, niedaleko miejsca zamieszkania i w korzystnej cenie. Od kilku lat takich propozycji w naszym kraju nie brakuje.
Z pewnością bardzo ciekawą opcją są zawody Herbalife Ironman 70.3 w Gdyni. Typowo letnia lokalizacja, atrakcyjny turystycznie region w środku wakacji – to możliwość spędzenia wolnego czasu w rodzinnym gronie, a przy okazji podjęcia ciekawego wyzwania. Triathlon na dystansie „połówki” jest wymagający, lecz dostępny dla wielu osób, które potrafią choć trochę czasu wygospodarować w tygodniu jak i w weekend. Z jednej strony konieczna jest żelazna dyscyplina, z drugiej zaś nie wymaga tak czasochłonnego przygotowania jak do pełnego dystansu. No i co ważne – dostępny jest także dla regularnych biegaczy.
Tak naprawdę, zamieniając czas długich wybiegań weekendowych na trening rowerowy oraz dodając kilka sesji pływackich wczesnym porankiem jeszcze przed pracą, można pokusić się o zaszczytny tytuł żelaznego sportowca z swoim sportowym CV.
Tegoroczne zawody w Gdyni pokazały nieco inne oblicze tej dyscypliny aniżeli przed rokiem. Nie tylko od strony organizacyjnej i zmiany stref mety oraz Expo, lecz także pod kątem trasy rowerowej. Jedna pętla zamiast dwóch, sporo podjazdów no i piękne kaszubskie zakątki urozmaiciły widok triathlonistom mierzących się z 90-kilometrową trasą z przewyższeniami ponad 700 metrów.
Nieco mniej została zmodyfikowana trasa pływacka – tu bardziej w zakresie układu trasy i mety tej części zawodów. Najmniej zmian dotyczyło jednak trasy biegowej. Tu w zasadzie uczestnicy zawodów z roku ubiegłego mogli się już poczuć bardziej swojsko i odliczać każdy kolejny pokonany kilometr do mety.
To właśnie na plaży miejskiej w Gdyni każdy przekraczający tę magiczną linię zyskał tytuł żelaznego człowieka. Nie tylko za sprawą pokonania trudu tychże zawodów, lecz także i organizacją swojego czasu, pogodzeniem wielu codziennych obowiązków, odbytych treningów wczesnym porankiem lub późnym wieczorem. Po takim finiszu, stojąc w pięknej słonecznej scenerii z magicznym medalem z logotypem Ironman 70.3 i dopingu najbliższych można oddać się refleksji. I poczuć się niemal jak olimpijczyk – warto było czekać cały rok, a może i dłużej na ten moment!
Teraz czas na kolejny cel, wystarczy ponegocjować z samym sobą, tak jak przed chwilą na 110. kilometrze, na 111. i aż do końca trasy. Trzeba odnaleźć własną motywację. Wszystko na miarę moich możliwości, szacunku dla bliskich i dostępności wolnego czasu...
Rafał Ławski