W sobotę - finał Zimowych Biegów Górskich. Skąd się wzięła popularna Falenica?
Opublikowane w pt., 15/03/2019 - 16:50
W sobotnie przedpołudnie wystartuje ostatnia seria Zimowych Biegów Górskich, kończąca 16 sezon niezwykle popularnej imprezy w warszawskiej dzielnicy Falenica. Szósty bieg nie jest, tradycyjnie, wliczany do klasyfikacji generalnej cyklu. Jest biegiem osobnym, zaliczanym za to do Ligi Festiwalu Biegów w kategorii „Najlepszy Góral”.
Biegi po wydmie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego w Falenicy odbywają się od roku 2004 i – co warte podkreślenia – ZAWSZE NA TEJ SAMEJ TRASIE! Ich geneza sięga jednak początków lat 90 ubiegłego wieku, a warszawskie bieganie po górkach wywodzi się z biegów na orientację.
– W roku 1992 powstał Warszawski Okręgowy Związek Biegów na Orientację – wspomina Sylwester Przybyła, jeden z „rodziców” Zimowych Biegów Górskich, a wtedy - pierwszy prezes wspomnianego WOZBnO. – Dwa lata później zorganizowaliśmy pierwszy cykl zimowych zawodów rankingowych, biegi odbywały się w różnych odmianach orientacji. A skąd w Falenicy bieganie bez mapy? Otóż w 2001 roku, w ramach tych zawodów rankingowych, zrobiliśmy po raz pierwszy bieg łączony na wydmie w Choszczówce (osiedle na Białołęce w pn.-wsch. Warszawie – red.): 10-kilometrowy cross (4 pętle po 2,5 km), po którym podmęczony zawodnik łapał mapę i robił dodatkowe ok. 3 km orientacji – opowiada Sylwester Przybyła. – Potem, wychodząc naprzeciw potrzebom zawodników, postanowiliśmy to jeszcze utrudnić: zaproponowaliśmy biegaczom połączeniu biegów terenowych w Choszczówce z bieganiem po górkach.
– W latach 2004-2005 nasz cykl (już pod nazwą Zimowe Biegi Górskie) obejmował 3 biegi w Choszczówce oraz 3 biegi w Falenicy (3 pętle po 3,3 km, tak jak jest do tej pory). Taki był początek Zimowych Biegów Górskich – mówi ich pomysłodawca.
W pierwszym roku mistrzami zostali Jacek Gardener (wygrał także w 2015 r.), od lat Ambasador Festiwalu Biegów i Anna Górnicka-Antonowicz, oboje do dzisiaj regularnie startujący na falenickiej wydmie. Drugie miejsce wśród kobiet zajęła Małgorzata Krochmal, która do dzisiaj czuwa nad organizacją imprezy.
Początkowo w cyklu brało udział kilkadziesiąt osób, ale już w trzecim roku biegaczy było około 150. Liczni początkowo sceptycy i prześmiewcy przekonali się, że w płaskiej Warszawie też można biegać po górkach i coraz chętniej zapisywali się na ZBG. Od tamtej pory też (czyli od roku 2006) biegi odbywały się wyłącznie w Falenicy.
I tak jest do dzisiaj. Nie tylko falenicka trasa pozostała niezmieniona. Od zarania historii imprezy można było biegać nie tylko na głównym, 10-kilometrowym dystansie, ale też na krótszych: 3 i 6 km.
Zawsze też biegacze otrzymywali za ukończenie cyklu oryginalny, spersonalizowany (z wklejonym nazwiskiem i najlepszym czasem) medal: początkowo metalowy, potem szklany, drewniany ręcznie malowany i wreszcie od piątej edycji – wypalany ceramiczny. Co roku inny. W sobotę finiszerzy 16 Zimowych Biegów Górskich otrzymają medal, który widzicie na fotografii z lewej strony.
Zmieniała się jedynie (rosła!) frekwencja ZBG. Biegi powoli traciły znamię kameralności, stały się masowe. Po roku 2010 liczba uczestników przekroczyła pół tysiąca, a od kilku lat na wszystkich dystansach startuje po 800 osób! Aby na trasie nie było zbyt ciasno i gęsto, biegacze na 3 i 6 km startują godzinę wcześniej, a uczestnicy cieszącej się największym zainteresowaniem „dychy” – ruszają na trasę w 3 falach.
– Najwięcej medali dla osób, które ukończyły cały cykl (trzeba wystartować w przynajmniej 3 biegach) wydaliśmy w roku 2015: było ich 777 – dodaje Małgorzata Krochmal. – W tym roku będzie ich 651.
Rekord trasy pozostaje niepobity od 2 lat. Wynosi 32:22 min., a 11 lutego 2007 roku ustanowił go nasz czołowy maratończyk Mariusz Giżyński, dla którego tamten start w Falenicy miał charakter incydentalny: nigdy więcej "Giża", choć mieszka w Warszawie, na falenickich górkach się nie pojawił!
– Tajemnica popularności Zimowych Biegów Górskich w Falenicy to panująca na nich świetna atmosfera i przede wszystkim inny rodzaj biegania niż pozostałe imprezy w Warszawie – uważa Sylwester Przybyła – Stolica jest płaska, leży na nizinie mazowieckiej, a w Falenicy można 21 razy mocno podbiegać (na każdej pętli jest 7 górek), kapitalnie trenując w zimowym okresie przygotowawczym siłę biegową. Biega się w najróżniejszych warunkach: słońcu, deszczu, śniegu i mrozie, po śniegu, lodzie, błocie, piachu i leśnym igliwiu. Wszystko zależy od pogody, a ta zimą jest na tyle zmienna i kapryśna, że czasami każdy bieg odbywa się w innej scenerii. To także urok naszej imprezy – dodaje Sylwester Przybyła.
Zapraszamy zatem do Falenicy w sobotę 16 marca, na finał 16 Zimowych Biegów Górskich. Będzie można zdobyć punkty do Ligi Festiwalu Biegów, a czołowe trójki kobiet i mężczyzn otrzymają w nagrodę voucher na bezpłatny start w 10. TAURON Festiwalu Biegowym w Krynicy-Zdroju (6-8 września 2019).
Piotr Falkowski
zdj. z 2005 r. Piotr Siliniewicz - Silne Studio