Rzeźnik Ultra z perspektywy drugiego miejsca: "Śmietana z cukrem", "Kogut z szyją na pieńku"...
Opublikowane w wt., 02/06/2015 - 23:31
Bieg Rzeźnika Ultra był w moim odczuciu świetną, choć nadspodziewanie trudną imprezą. Trasa była dobrze oznaczona z wyjątkiem może krótkiego odcinka na 75. kilometrze i jednego skrzyżowania, tuż przed Cisną. Widoki ładne, zaopatrzenie punktów dobre, obsługa bardzo pomocna i miła. Podobał mi się pamiątkowy medal i zielone bluzy „finisherów” od firmy NEWLINE. Żele SQUEEZY dawały radę, choć do takich specyfików nie jestem przyzwyczajony.
Oczywiście jak każda nowa impreza tak i ta przeżywa różne „choroby wieku dziecięcego”. Na przyszły rok warto kilka rzeczy poprawić, kilka dopracować. Mówił o tym także organizator przepraszając na zakończeniu za niedociągnięcia.
Moim zdaniem można przemyśleć limity, które na ostatnich punktach były chyba dosyć surowe. Planując trasę warto umieścić jakiś punkt z wodą przed 50 kilometrem. W niektórych miejscach w drugiej połowie trasy szlak (zwłaszcza czarny) był trudny, słabo przebieżny. Może warto tę część trasy nieco zmodyfikować? Na pewno następnym razem warto rozdać zawodnikom schematyczne mapki z podstawowymi informacjami i profilem trasy. Tylko nie takie wielkości obrusa jak mapy turystyczne, bo żaden szanujący się ultras nie będzie się z tym rozkładał na trasie. Lepiej małe, lekkie, kolorowe, na cienkim papierze, nie większe niż A4.
Myślę, że gdy tych kilka elementów zostanie dopracowanych Bieg Rzeźnika Ultra stanie się jedną z kultowych imprez w Polsce.
Kończąc dziękuję Magdzie Łączak i wszystkim innym życzliwym kibicom i wolontariuszom, których imion niestety nie pamiętam, a którzy „reanimowali” mnie na trasie częstując swoimi prywatnymi zapasami, żelami, izotonikami, wodą, nawet piwem. Dziękuję Piotrowi Sawickiemu za wspólny bieg i świetne towarzystwo. Dziękuję też organizatorom za ciekawą i wymagającą przygodę w pięknych, polskich Bieszczadach.
Paweł Pakuła
Strony
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5