Zakręcona setka. Badali ultrasów w Gdańsku
Opublikowane w ndz., 20/11/2016 - 11:16
Kolejny raz miałem okazje uczestniczyć w projekcie badań gdańskiego AWF. Obiektem zainteresowania studentów i wykładowców byli ultramaratończycy. To jedyny cyklicznie realizowany taki projekt w Polsce, w tym roku odbył się po raz trzeci - pisze Krzysztof Kolatzek, Ambasador Festiwalu Biegów.
Badania to kolejny z projektów znanego profesora dr hab. Wojciech Ratkowskiego z gdańskiej AWFiS – mistrza Polski w maratonie z 1984r. (2:12:49), specjalizującego się w zagadnieniach wytrzymałości organizmu. Głównym celem uczestników badania było przebiegnięcie 100 km w "wyjątkowo trudnych warunkach”, bo 250 okrążeń na stadionie lekkoatletycznym AWF. Wstępnie do projektu miały się zakwalifikować osoby z bagażem minimum 3 ukończonych biegów na 100 km. Ostatecznie około 25-osobowa grupa miała zostać poddana badaniom specjalistycznym testom.
Do Gdańska zjechali się najbardziej zakręceni ultrasi z całego kraju, miedzy innymi: Przemek (Vegenerat Biegowy) - rekordzista polski w liczbie przebiegniętych maratonów. Nie mogło zabraknąć trzech Ambasadorów Festiwalu Biegowego, kolegów z Trójmiasta - Łukasza, Tomka i Dominika. Byli też inni, których miałem przyjemność poznać w ostatnich latach, wszyscy ześwirowani na punkcie biegania. Tym razem ja miałem najbliżej. Niektórzy musieli przejechać 700 km. Dla niektórych była to już kolejna edycja projektu.
Sporo czasu spędziłem na bieżni z Arturem z Warszawy. Kolega miał lepszy wynik testu niż mój przed maratonem i byłem ciekawy czy dam radę wytrzymać.
Zaczynamy
Zaczynamy od EKG i badania ciśnienia krwi. Potem kolejeczka na echo serca. Żadnych problemów nie stwierdzono, jak zawsze było za to sporo śmiechu przy czytaniu wyników. Lewa komora jest powiększona - standard u biegających. Kolej od Wampira - tak ostatnio odkreślam pobieranie krwi. Zapełniliśmy 6 flakonów!
Na śniadanie pojechałem do domu, przyjezdni - do hotelu. Ponowne spotkanie na kolacji w hotelu. Niestety nie wszyscy z awizowanej grupy dojechali do Gdańska, bo nie wszyscy mogli, z różnych powodów. Po kolacji gdy już wszyscy byli zakwaterowaniu w hotelu, mieliśmy spotkanie z informacyjne z profesorem i innymi osobami prowadzącymi projekt. By wykonać niezbędne pomiary zaangażowano sporo ludzi. Dowiedzieliśmy się miedzy innymi jak będą prowadzone badania. Zobaczyliśmy podpisane specjalnie pojemniki na mocz - od kolacji mogliśmy się "załatwiać" wyłącznie z ich pomocą, a do tego trzeba było je wszędzie z sobą zabierać...
Po spotkaniu, poszliśmy na badania do laboratorium AWF. Kto nie był wcześniej, ustawiał się w kolejce do badania składu ciała. Pozostali poszli na piętro na salę ćwiczeń. Tam mieliśmy ciekawy test pod czujnym okiem ortopedy Konrada. Po rozebraniu się specjalista oceniał nasza wadę postawy. Po kilku krokach na macie potrafił określić kogo jaka kontuzja czeka i jak jej zapobiegać. Zainteresowanie spotkaniem było bardzo duże. Do mnie, poza drobną pronacją, nie było uwag, ale prawie 70 proc. z naszej grupy musi poprawić postawę.
Badanie wagi składu ciała, czyli tkanki tłuszczowej, mięśni itp. U mnie wszystkie wyniki poniżej normy, czyli poziom tłuszczu itp., wielkość mięśni powyżej normy a i waga od poprzedniego badania niższa o 4 kg. No ale po drodze był Festiwal Biegowy w Krynicy Zdrój i 64 km Biegu 7 Dolin oraz Koral Maraton na finał imprezy, a w październiku owocny Półmaraton Gdański.
Potem test wydolnościowy tzw. VO2max. Badanie zrealizowano w laboratorium AWF na bieżni. Początek zabawny - 3 minuty postoju. Potem było już szybciej i wyżej - marsz i ostry bieg pod górkę w masce a la Hannibal Lecter. Kto próbował ten wie, że niełatwo się w niej oddycha.
Po 17. minucie profesor dopinguje - teraz biegają już twardziele. Kolega mnie dopinguje i pokazuje czas, bym wiedział ile dzieli mnie od jego wyniku. Udaje się dobić do 19 minut i kilku sekund, czyli minuta po kolejnym etapie 3-minutowym. Około minutę dłużej niż przed maratonem.
3 minuty odpoczynku i zlani potem idziemy pod prysznic.
Pora na indywidualnie badanie poziomu witaminy D3. Naturalnie wyszło mi poniżej poziomu zalecanego, czyli niedobory z braku słońca i tego, że za mało chodzę na letniaka w zimie. Zostaliśmy królikami doświadczalnymi - wszyscy otrzymaliśmy witaminę D3 i po badaniu i każdy miał się nią suplementować przez określony czas w dawkach dosyć wysokich - 2 razy dziennie. Już po zakończeniu próby okazało się, że cześć z nas dostała placebo. Ciekawe jakie będą wyniki, czy wszyscy zanotują poprawę w obecności witaminy w organizmie.
Kolejny test - psychologiczny. By sprawdzić co się dzieje w głowie ultrasa. Pytania były podchwytliwe, często się powtarzały, ale były inaczej sformułowane. Niektóre śmieszne. Najwięcej wątpliwości sprawiły: "Czy czujesz się spięty?", "Czy czujesz się bierny". Wątpliwości nie było przy "Czy jesteś szczęśliwy?", "Jak bardzo zależy Ci na osiągnieciu celu?". Po 4 seriach pytań można było wskoczyć na badanie siły wyciskania w nodze. Zaczęła się mała rywalizacja "kto więcej". Najpierw trzeba było określić nogę prowadząca. Często było zaskoczeniem, że to właśnie ta.
Potem już mogliśmy iść ze swoim pojemnikiem do pokojów i nawodnić organizm przed biegiem.
Naturalnie spać poszedłem około północy co i tak było u mnie anomalią. Rozmowom o ultra, kolejnych startach nie było końca, bo i nowych imprez przybywa. Naturalnie Iron Run i Bieg 7 Dolin te były na tapecie. Przed snem film o pogromcy wampirów dobrze nastroił przed porankiem.
Strony
- 1
- 2
- 3
- 4
- następna ›
- ostatnia »