Rekordy są... albo ich nie ma. Duże pole do oszustw
Opublikowane w czw., 11/08/2016 - 08:51
Z rekordami biegowymi i górskimi wiąże podziw i ogromna inspiracja dla innych. Ale każde najszybsze wejście na szczyt, pokonanie szlaku, wyznaczenie nowej skalnej drogi, jest tak długo ważne, dopóki ktoś go nie podważy.
Wydaje się, że w dobie mediów społecznościowych łatwo udowodnić swój rekord, ale w praktyce wątpliwości, co do prawdziwości rekordów i osiągnięć pojawiają się regularnie. Trudno jest odpierać zarzuty, a jeśli przesuwaniu granic nie towarzyszy zespół serwisowy, a sprzęt gubi zasięg, dojście do prawdy może być niemożliwe.
- Jeśli ktoś się porywa na jakiś rekord w górach, to po prostu włącza zegarek na starcie i wyłącza na szczycie. Robi też zdjęcie obejmujące także ten zegarek. Jednak bicie rekordów nie jest w żaden sposób skodyfikowane. Zasadniczo, jeśli ktoś mówi, że gdzieś był i coś zrobił, to zakłada się, że mówi prawdę - wyjaśnia nam Piotr Pustelnik, prezes Polskiego Związku Alpinizmu.
O wierze w uczciwość zdobywców mówi także wspinacz Adam Pieprzycki, który wraz z Arturem Paszczakiem zaliczył Główną Grań Tatr w 106 godzin i 38 minut. Rekord tego przedsięwzięcia wynosi 70 godzin i liczy sobie ponad 40 lat, a fakt że dokonał tego Krzysztof Żurek, był w środowisku powszechnie znany.
- W tradycji alpinistycznej czy taternickiej wierzy się ludziom. Jeśli ktoś powiedział, że coś zrobił, to generalnie znaczy, że tak było. Zdarza się, że jest to później podważane, ale co do zasady bazuje się na uczciwości i zaufaniu - zapewnia Adam Pieprzycki.
Gdy Paweł Pabian wyruszał bić rekord Niebieskiego Szlaku Karpackiego, wykonał najpierw pracę śledczą, poszukując swoich ewentualnych poprzedników.
- Przegrzebałem Internet. Szukałem relacji. Znalazłem tylko przejścia turystyczne, na ciężko. Przed biegiem starałem się ogłaszać z tym pomysłem możliwie szeroko. Informacja była i na forach i na stronach. Zrobiłem to właśnie po to, żeby ktoś mógł zgłosić, że to już zrobił, albo zna kogoś, kto zrobił - mówi Paweł Pabian, który dodaje, że udowadniając swoje przejścia na potrzeby oznaki turystycznej PTTK trzeba mieć relację i zdjęcia. Takie same kryteria zastosował sprawdzając czy aby na pewno to on jest rekordzistą.