Warszawa: Rekruci wylewali siódme poty na Służewcu [ZDJĘCIA, WIDEO]
Opublikowane w sob., 19/07/2014 - 19:35
„Ale Hardcore” – westchnął jeden z uczestników Runmageddonu próbując pokonać kolejną ścianę ustawioną na trasie biegu. Chyba myślami wybiegał już do listopadowej edycji imprezy, bo to z czym się zmagał w danej chwili, nosiło „ledwie” podtytuł Rekrut.
W sobotę Tor Wyścigów Konnych na Służewcu wypełnił się osobami które liczyły na to, że dostaną solidny wycisk i chociaż ukończą bieg skonani, to będą szczęśliwi z dotarcia, mimo przeciwności, do mety. Dramaturgii biegowi ekstremalnemu mogła nadać jeszcze pogoda, wszak deszczowy i wietrzny to niemal literacki krajobraz, pasujący do takiej rywalizacji. Pierwszego dnia imprezy (druga tura rywalizacji – jutro) na niebie nie było jednak ani jednej chmury. Mocno święcące słońce dawało się we znaki.
Kibice blisko zawodników
W porównaniu z kwietniową imprezą tym razem kibice zostali wpuszczeni na tor i z bliska mogli przyglądać się rywalizacji. Część osób wykorzystała to by zapoznać się z przeszkodami. Rodziny przechadzające się po tak wielkim terenie, odpoczywające w cieniu drzew lub koledzy rzucający piłką, nadały imprezie sielskiego klimatu. Można było zapomnieć, że tuż obok trwa zacięta rywalizacja i ktoś w tym momencie może spada z przeszkody lub wdrapuje się na kolejne utrudnienie.
Dla niektórych uczestników dzisiejszej tury Runmageddon Rekrut był... pierwszym startem na zawodach w życiu. – Nie zaczynałam od biegów ulicznych, bo bieganie samo w sobie jest nudne. Nie jestem dobra w bieganiu, bo po prostu nie chce mi się tego robić. Wybrałam tę imprezę dlatego, że będą przeszkody i będzie trochę atrakcji – oznajmiła jak gdyby nigdy nic Joanna z Warszawy.
Legalne taplanie
Ale nie zabrakło też miłośników biegów ekstremalnych, którzy z niejednego przygodowo-przeprawowego chleba już jedli. – Bardzo lubię takie nietypowe biegi. Startowałem w Biegu Środkiem Świdram czy ostatnio w Men Expert Survival Race. Niestety nie brałem udziału w pierwszym Runmageddonie, bo termin imprezy kolidował mi z obowiązkami. Jednak takie imprezy, gdzie można się umorusać to jest bardzo ciekawa rzecz. To doładowuje moje baterie. Dodatkowo tu można legalnie taplać się w błocie, bo gdzie indziej to by powiedzieli, że jestem wariatem – tłumaczył z uśmiechem, jeszcze przed biegiem, Paweł z Warszawy.