Polak ukończył Baikal Ice Maraton. Pobiegł dla chorego chłopca [ZDJĘCIA]
Opublikowane w czw., 26/03/2015 - 13:43
W kwestii organizacji muszę przyznać, że nie było jakiś wpadek. Byliśmy stale pod czyjąś opieką podczas całego pobytu. Mam wrażenie, że byłem pilnowany na każdym kroku zarówno przez organizatorów jak i inne osoby. Może to przez moją kurtkę z godłem i polską flagą? W drodze powrotnej na lotnisku w Irkucku przeczekałem na lot 17 godzin, a kiedy szedłem do łazienki jakimś dziwnym trafem szedł za mną ten sam policjant, za potrzebą. No, ale takie uroki.
Potem dowiedziałem się z gazety Bajkalskie Nowosti, że zabili Niemcowa, więc tak w podświadomości byłem czujny. Nawet jak znalazłem podczas lotu z Irkucka do Moskwy telefon komórkowy na pokładzie samolotu, to wolałem poprosić pasażera obok, żeby go oddał stewardowi, niż ja miałem się tłumaczyć co robi w moich rękach. Ale to raczej tylko takie ciekawostki, bo generalnie trafiłem na fantastyczne towarzystwo z całego świata.
Co najbardziej przeszkadzało na trasie? Temperatura, śnieg, lód, wiatr?
Mnie osobiście najbardziej przeszkadzał wiatr i śnieg. Pierwsze 15 kilometrów dało mi nieźle w kość. Największy kryzys przyszedł w około 32. kilometra, kiedy już zacząłem przemarzać. Kiedy dobiegłem do 39. kilometra i wydawało się, że już koniec, jeszcze tylko chwila to zaczął się krystaliczny lód z małymi wysepkami śniegu. Właściwie musiałem przystawać, żeby się nie wywrócić, parę razy mnie zachwiało i myślałem, że wyląduję na lodzie.
Jakie to jest uczucie biec przy -20 stopniach Celsjusza i w ostrym wietrze? Wkrada się strach? Adrenalina buzuje? Włącza się instynkt samozachowawczy? Co się myśli po trzech godzinach takiego wysiłku? Już tylko „byle do mety“ czy może „o jakie ładne widoki“?
Widoki bez wątpienia dodają uroku, ale kiedy jest się wyczerpanym to myśli się o celu. O tym, że nie wiele brakuje, żeby go osiągnąć. Wizualizowałem sobie metę i Przemka dla którego biegłem i który trzymał za mnie kciuki. Byłem skoncentrowany na tym i nie dopuszczałem myśli, że się wycofam czy nie dobiegnę. Mogłem przecież zrezygnować w połowie dystansu, zabierano poduszkowcami osoby, które kończyły półmaraton. Pomyślałem sobie jednak: wszystko, albo nic.
Właśnie, Przemka. Przejdźmy do pańskiego pięknego celu. W Baikal Ice Maraton miał pan dodatkową motywację. Nie biegał tylko by się sprawdzić, ale również dla 12-letniego Przemka, chłopca urodzonego z przepukliną oponowo–rdzeniową.
Powiem więcej - to był główna motywacja. Biegłem dla niego. Wszystko co się działo wokół tego biegu jest nieważne. Przemek Wojda to chłopiec, który bez wątpienia na to zasługuje. Znam jego i rodziców od dawna. To nasz przyszły reprezentant Polski w szermierce. Już to z nim ustaliłem. Musi trenować, pracować nad sobą i realizować marzenia. Ja tylko pokazałem mu, że jeżeli człowiek pragnie to marzenia się spełniają. Niech mój medal z tej imprezy mu o tym przypomina.
Przemek to wesoły, roześmiany chłopiec, poruszający się na wózku inwalidzkim. Od 3 lat uczęszcza na AWF, gdzie pod okiem olimpijczyków trenuje szermierkę. Dwukrotnie został medalistą mistrzostw Polski młodzików. Trenerzy upatrują w nim przyszłego reprezentanta Polski. W każdy weekend, czy to upał czy mróz - szkoli się pod okiem trenera. Jego rodzice starają się, żeby jego życie było identyczne jak dzieci zdrowych: chodzą z nim do kina, parku, wyjeżdżają z nim w góry, nad morze. Dzięki temu Przemek nie wie co to niepełnosprawność.
Ja wiem jednak, że w życiu codziennym poświęcają mu zarówno mnóstwo czasu, jak i pieniędzy. Uczęszczają do różnych specjalistów, chodzą na częste rehabilitację (ćwiczenia takie to koszt 80-150 zł), kupują różne przyrządy ortopedyczne (łuski, sznurówki i inne których nie pamiętam nazw), a ceny ich są od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Ostatnio uzbierali i zakupili mu nowy wózek, za który wiem, że zapłacili ponad 6 000 zł. Nigdy nie poruszają tego tematu i nigdy nie prosili o pomoc, co ich krępuje. Ja ze swojej strony widzę ile kosztuje poświęceń realizowanie jego pasji do sportu, którym żyje. Chciałbym, żeby mógł on dalej trenować i rozwijał swoje aspiracje sportowe. Myślę, że to będzie naprawdę przyszły reprezentant Polski. Może kiedyś razem wspólnie z nim pobiegnę?