Za oknem biały puch przykrył swoim płaszczem domy, ulice i samochody. Grube płatki śniegu opadają na twarze zabieganych ludzi. Wybija godzina 6.00 na moim budziku, który nie zwraca uwagi na to, że pod ciepłą kołderką jest mi dobrze i nie potrzeba mi do szczęścia nic więcej. Wstaję, bo i tak wiem, że nie mam z nim szans i prędzej czy później wygoni mnie z łóżka. Szybki prysznic, lekki makijaż i powolnym krokiem do szkoły, która w zimie bądź co bądź, ale wygląda pięknie.